Tłuszcze do smarowania: Tłusty rok 2009

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 1/2010 (38)

Producenci masła mogą zaliczyć miniony rok do udanych. Zwiększyli zarówno sprzedaż do sieci handlowych jak i na eksport. Choć w drugiej połowie roku ceny masła w mleczarniach rosły, nie znalazło to tak widocznego przełożenia na ceny produktów na półkach. Masło ekstra tak cenionych marek jak Łowicz, Mazurski Smak lub Polskie, a nawet Lurpak dostępne było za poniżej 4 zł za kostkę na półkach placówek wielkopowierzchniowych. To czego nie byli w stanie zaproponować mali dostawcy proponują dziś wielkie spółdzielnie mleczarskie. Najwięksi dostawcy prześcigają się co tydzień, aby zapewnić sobie prymat w sprzedaży. Nie widać tego natomiast w placówkach tradycyjnych i sieciach skupiających kilka-kilkanaście sklepów. Tu generalnie masło „poszło w górę”, ku radości producentów miksów i margaryn.

Kruchy czy trwały wzrost masła?

Po dramatycznym załamaniu się rynku tanich margaryn z niższej półki 3 lata temu, koncerny tłuszczowe koncentrują się na przekonaniu konsumentów o wysokiej jakości i walorach odżywczych swych wyrobów. Dzięki temu ich produkty z półki średniej oraz premium zyskują blisko 10% sprzedaży rocznie. Z kolei ta część ich oferty, którą stanowią produkty funkcjonalne kwitnie i rozwija się w tempie kilkunastu procent rocznie. Rok 2009 przyniósł wyhamowanie tej tendencji, ale nikt nie kwestionuje sukcesu takich marek jak Benecol i Flora pro.activ. Jak na ironię nie pomogło to firmie Raisio i dojrzewający sukces Benecolu „wpada właśnie w dłonie” Grupy Bunge. Sukces ten musiał jednak przynieść rozczarowanie tym menadżerom z branży tłuszczowej, którzy do ostatka nie wierzyli w produkty funkcjonalne.

Nieoficjalne dane, do których wgląd uzyskało Forum Mleczarskie Handel pokazują, że w zależności od mleczarni wzrost sprzedaży masła wyniósł od kilku do nawet kilkudziesięciu procent. Tak udany rok cieszy, choć dostawcy nerwowo przyglądają się trwałości tych tendencji. Nad rynkiem unosi się niepewność. Wielkie koncerny, tj. Unilever Polska i Grupa Bunge, tylko czekają na większą zwyżkę cen masła, aby kampaniami reklamowymi próbować odwrócić niekorzystną dla siebie tendencję. Wszyscy zdają sobie przy tym sprawę, że nie ma już powrotu do czasów, kiedy proporcje sprzedaży ilościowej masła do margaryn kształtowały się na poziomie 28% do 72%. Masło „odzyskuje oddech” i to nie tylko z racji korzystniejszych cen widocznych w marketach. Siła rozpoczętych zmian tkwi w umysłach konsumentów. Masło jest bowiem produktem, do którego wraca się z sentymentem, produktem do którego wszyscy tęsknią, nawet jeśli są zmuszeni kupować margaryny, z uwagi na ich niższą cenę. I tu tkwi problem z margarynami: wieloletnia presja na budowanie w świadomości konsumentów centralnego waloru, jakim miała być niska cena, bez wspominania o jakości, teraz może być ciężarem. Zmiana takiego stanu rzeczy wymaga zwiększonych nakładów reklamowych. Stąd widzimy repozycjonowanie marek ekonomicznych wielkich koncernów i budowanie – czasem trochę na siłę – wizerunku produktu nie tylko godnego zaufania, ale i zalecanego osobom ze wszystkich grup wiekowych, ze względu na wartości odżywcze. To iście karkołomne przedsięwzięcie zważywszy na fakt, że tłuszcze są dość trudną materią. Nikt na świecie nie uważa zwykłej margaryny lub zwykłego masła za coÊ więcej niż one są. Odmienne i niespójne sposoby myślenia u dostawców widać na styku działów produktów standardowych i funkcjonalnych. W przypadku tych pierwszych podkreślanie wartości odżywczych przypomina akrobatykę. W przypadku funkcjonalnych margaryn i masła, jest logiczne.


Strona 1 z 4