Kryzys a mleczarstwo: Strach ma wielkie oczy

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 1/2009 (32)

Alarmistyczne doniesienia TV, raporty prasowe prognozujące, który zakład upadnie, obliczenia w jakim województwie ile osób straci pracę. Takie nakręcanie paniki uniemożliwia trzeźwą ocenę sytuacji i drażni zwykłych konsumentów. Psychologicznie osłabia i tak słabnącą koniunkturę.

Brak trzeźwej oceny

Kiedy w jednym ze styczniowych wydań Gazety Wyborczej przeczytałem „On (kryzys) już tu jest” i zobaczyłem prognozę, ile wymienionych z nazwy przedsiębiorstw i w jakich województwach zacznie zwalniać pracowników, poczułem lód w sercu. Po chwili ochłonąłem i zacząłem obserwować dziewczynę czytającą to samo wydanie. Była przerażona. Wtedy zapytałem siebie, czy w mediach chodzi o prawdę, czy o wywołanie taniego efektu.

Według przewidywań Komisji Europejskiej, choć prognozy wzrostu gospodarczego dla Europy Środkowo-Wschodniej są niezbyt obiecujące w najbliższej przyszłości, to wciąż są dużo lepsze niż dla wielu innych krajów Europy. Komisja zarysowała surowy obraz rozwoju ekonomicznego dla wszystkich krajów Europy w raporcie Economic Forecast Autumn 2008. Polska sytuacja gospodarcza została w nim określona jako oparta na stabilnych fundamentach.
(źródło: PMR Consulting)

Kiedy jeden z redaktorów TVN CNBC Biznes przeprowadzał kilka dni później wywiad z Markiem Moczulskim, prezesem firmy słodyczowej Mieszko (ZPC) spodziewałem się usłyszeć jak dobrze ta firma rozwija się, mimo przeciwności. Ze znanych sobie źródeł wiedziałem bowiem, iż sprzedaż słodyczy rośnie, a w przypadku koronnych dla firmy Mieszko (ZPC) kategorii pralin – szczególnie. Tymczasem dla prowadzącego program ważne było udowodnić jak dramatycznie kryzys wpłynie na branżę i na tę konkretną firmę. Kiedy odpowiedzi nie pasowały do ustalonej tezy, temat kryzysu był drążony do skutku. Starania prezesa M. Moczulskiego, który próbował wykazać, że w przypadku jego firmy i branży nie można mówić o kryzysie, nie na wiele się zdały. Ważna była teza, którą trzeba udowodnić. Wtedy opadły mi ręce.

Powierzchowność i jednostronna ocena faktów to podstawowe grzechy mediów oraz młodych, pewnych siebie ludzi, którzy otrzymali możliwość tworzenia rzeczywistości za pośrednictwem mass-mediów. Bo, że media wynoszą na szczyt jednych lub powodują upadek innych – wiadomo od zawsze. Kiedy zaś mowa o gospodarce, ostrożność w ocenie faktów i kreowaniu rzeczywistości powinna być traktowana priorytetowo. To podstawa zaufania i rzetelności. Wystarczy spojrzeć na tak znamienite wzorce jak CNN.

Jak białe kołnierzyki wywołały kryzys

Cofnijmy się nieco w czasie i prześledźmy tok wydarzeń. W tym samym czasie, kiedy polscy mleczarze przeżywali euforię prosperity zaczynał się kryzys finansowy. Celowo podkreślam finansowy, gdyż rynki, choć teoretycznie połączone, to funkcjonują rozłącznie.

Pierwsze oznaki kryzysu wystąpiły w USA już w grudniu 2006 r., a w styczniu 2007 roku upadła pierwsza instytucja finansowa. Specjalizowała się ona w udzielaniu kredytów hipotecznych osobom praktycznie niewypłacalnym. Do czerwca 2007 r., kiedy to w światowym mleczarstwie boom trwał w najlepsze, upadło 25 kolejnych firm specjalizujących się w kredytach hipotecznych dla osób bezrobotnych. Banki, które – powiedzmy to otwarcie – zaślepione chciwością nabywały na wyścigi ryzykowne papiery wartościowe takich firm, znalazły się w pułapce. Ich straty zaczęły obciążać wyniki finansowe. Już w sierpniu 2007 roku rząd USA ogłosił program pomocy dla obywateli, a w listopadzie 2007 r. amerykański bank centralny Rezerwa Federalna (FED) udzielił pierwszej zmasowanej pomocy w wysokości 41 mld $. Jako że papiery upadających instytucji kredytowych ochoczo kupowano w Europie, nastąpił efekt domina. 28 IX 2007 roku nastąpiła nacjonalizacja Fortis Banku, a niemiecki Hypo Real Estate przetrwał tylko dzięki finansowej pomocy kanclerz Angeli Merkel.

Od marca do września 2008 r. kryzys finansowy pogłębiał się: upadły największe amerykańskie instytucje specjalizujące się w kredytach hipotecznych: Bear Stearns, Fannie Mae oraz Freddie Mac. Pierwszą przejął bank JP Morgan, dwie pozostałe już rząd federalny. We wrześniu 2008 roku upada legendarny bank inwestycyjny Lehman Brothers. Przejęte zostają Merrill Lynch (przez Bank of America), a legenda ubezpieczeń: Koncern AIG – została praktycznie znacjonalizowana.

Lawina bankructw spowodowała, że banki ograniczyły kwitnącą zwykle akcję kredytową na rynku międzybankowym. Nikt nie był bezpieczny, więc nikt nikomu nic nie pożyczał. Z tego względu banki centralne na całym świecie włożyły w system 180 mld dol. W pożyczkach. W październiku 2008 r. nastąpił przełom: Kongres USA przyjął Plan Poulsona określający sposób i zakres pomocy dla amerykańskich instytucji finansowych wart 700 mld $. 15 I 2009 Gary Stern, szef Rezerwy Federalnej FED wydał zaś komunikat: pierwsza faza ożywienia gospodarczego w USA będzie „przytłumiona”, a „zdrowy” wzrost gospodarczy powróci w 2010 roku.

W tym samym czasie w Polsce nie upadła żadna instytucja finansowa, a depozyty obywateli pozostają bezpieczne dzięki gwarancjom rządowym. Żadna branża nie odczuwa tak ostrego kryzysu jak w Europie Zachodniej, nie ma też tak wyraźnego wzrostu stopy bezrobocia (np. w Hiszpanii sięga ono 16%). Co więcej Polska znajduje się w gronie tych państw, które finansowo wspierają innych. Jacek Rostowski, Minister Finansów stwierdził zaś: „Zagrożenie dla instytucji finansowych opada. Teraz przeżywamy skutki w gospodarce realnej (źródło: Gazeta Wyborcza, 15 I 2009 r.).

Strona 1 z 4