Polska Izba Mleka: Zrównoważenie to konieczność
Rozmowa z Agnieszką Maliszewską,
Wiceprezes COGECA, Dyrektor Polskiej Izby Mleka
Janusz Górski: Jak wynika z danych unijnych, mamy w UE wzrost produkcji mleka o 1%, a po uwzględnieniu roku przestępnego +0,3% (za okres styczeń – maj). Co to oznacza w kontekście obecnych cen sprzedaży artykułów mleczarskich na wspólnotowym rynku?
Agnieszka Maliszewska: Europejski wzrost o 1% jest w swojej skali niewielki, ale w Polsce to już 3,5–4%. W przypadku niektórych zakładów i spółdzielni dynamika skupu jest jeszcze wyższa. Będzie ona dalej rosła i prawdopodobnie w kolejnych latach będziemy wysuwać się na czołówkę w produkcji europejskiej.
Dlaczego idziemy w tym kierunku? Przede wszystkim dlatego, że cały czas mamy relatywnie młodych rolników, którzy rozwijają wystandaryzowaną produkcję wysokiej jakości surowca. W ujęciu globalnym widzimy, że wielu światowych potentatów, np. Indie, nastawiło się na produkcję mleka. Mamy również bardzo mocne sygnały z Chin, gdzie rośnie produkcja tego surowca. Widać, że światowa produkcja w coraz większym stopniu będzie pochodzić z Azji. Może to następować kosztem Unii Europejskiej. Dlatego produkcja mleka nabiera większego znaczenia.
Czy sytuacja wewnętrzna w krajowej branży mleczarskiej dojrzewa do kolejnej fazy konsolidacji?
Myślę, że my cały czas jesteśmy w tym procesie i nawet jeżeli nie mówimy o tym głośno, to ten proces postępuje. Nie są to już może tak spektakularne przejęcia jak w końcówce lat 90. i początku lat dwutysięcznych. Polski rynek będzie się jednak zmieniał i nie da się tego uniknąć. Przede wszystkim musimy się nastawić na to, że produkcja będzie rosła i dlatego Polska stanie się takim języczkiem u wagi w UE. Mamy sygnały, że coraz więcej światowych firm może chcieć kupić tu zakłady przetwórcze albo zainwestować w nowe. Dlaczego? Otóż cały czas mamy tutaj surowiec. W najbliższych latach ten surowiec i ten rolnik będą w centrum uwagi. A jak wspomniałam, ponieważ mamy relatywnie młodych rolników, dobrą produkcję i dobre warunki produkcji i paszę, to będziemy krajem, w którym coraz więcej podmiotów będzie chciało prowadzić swoje przetwórstwo.
Jak to wpłynie na nasz krajowy rynek i krajowe przetwórstwo? Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że to wszystko, o czym dzisiaj mówimy na poziomie Komisji Europejskiej w obszarze zrównoważenia i zielonego ładu, będzie u nas wymagane. Jest to już wymagane w wielu krajach, gdzie widać coraz większą presję ze strony sieci handlowych, które oczekują zrównoważonej produkcji na każdym etapie i sprawozdawczości z emisji CO2. Ci, którzy nie dostosują się do tej zrównoważoności, którzy nie będą w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ci, którzy nie dostosują się do tego tempa, będą musieli pożegnać się z produkcją. Ja już teraz słyszę, że wiele małych zakładów, które nie znalazły sobie dobrej niszy produkcyjnej albo nie zdążyły przystosować się do nowej rzeczywistości, nie są w stanie nadążyć za tym tempem zmian, za przechodzeniem na zieloną energię. Bo to są bardzo duże koszty.
Warto tu dodać, że szybko tracimy naszą konkurencyjność w Europie. Możemy znacząco konkurować jakością i unikalnością produktu, ale cenami już nie. Mamy bardzo wysokie koszty produkcji: koszty surowca, koszty energii i wszystkie koszty pracownicze. Konsolidacja będzie musiała następować w sposób szybszy albo sytuacja doprowadzi część zakładów do bankructwa, bo niektóre mleczarnie nie wytrzymają tempa wzrostu kosztów produkcji.
Jak ocenia Pani działania dostosowawcze krajowych firm mleczarskich (optymalizacyjne, inwestycyjne, modernizacyjne) w kontekście adaptacji do trudnych warunków rynkowych?
Zacznijmy od inwestycji. Niestety część z nich została wstrzymana z uwagi na wysokie koszty bieżącej produkcji. Obecne tempo inwestycji jest inne niż to, które odnotowaliśmy przed pandemią lub przed wybuchem wojny. Kwestia, na którą warto zwrócić uwagę, a która także musi się zmienić, to postrzeganie biznesu i konieczność dywersyfikacji rynku. To konieczność dostosowania się do wymogów związanych z zieloną energią i zrównoważeniem, o której rozmawiamy w gronie ekspertów z pozostałymi organizacjami zaproszonymi do projektowania zrównoważonego sektora mleczarskiego.
Warto dodać, że wiele zainteresowanych firm pracuje nad tym we własnym zakresie, jeśli działa tam młoda kadra zarządzająca. Oni są świadomi konieczności tych zmian i niemożności ich uniknięcia. Jeżeli my nie zrobimy tego, co już robią największe firmy mleczarskie jak Arla, to będziemy mieli gorsze warunki dalszego funkcjonowania. Wspomniany tu aspekt zrównoważenia będzie wymagany przez kolejne sieci handlowe, a sieci francuskie już tego wymagają.
Osobiście widzę coraz więcej przygotowań do wprowadzenia zielonej energii. Coraz więcej inwestycji, choć nie zawsze są one spektakularne, związanych jest z optymalizacją. Ich skutki zobaczymy bardzo szybko. Dlatego jesteśmy otwarci na pomoc zakładom jako organizacja. To, co oferujemy, to dostęp do wiedzy.
Spróbujmy porównać sprzedaż i przychody branży mleczarskiej w pierwszej połowie 2024 i 2023 r. Jaka część polskich firm mleczarskich generuje zysk, a ile – straty?
Pierwszy kwartał został zamknięty w mleczarniach zupełnie przyzwoicie. Można nawet powiedzieć, że wyjątkowo dobrze, zważywszy okoliczności.
Coraz więcej czynników wskazuje na to, że Chiny, budujące swoją produkcję spożywczą, będą importowały coraz mniej nabiału. Jakie inne rynki mogą nam to skompensować?
Dostęp do rynku chińskiego należy rozpatrywać w kontekście dostępu chińskich aut elektrycznych do rynku europejskiego. Na rynek chiński eksportujemy nabiał i wieprzowinę, z tym, że ilość kontraktów spada. Dzieje się tak dlatego, że Chiny podczas pandemii rozwinęły produkcję mleczarską. Aby znaleźć rynki zbytu, zaczynamy konkurować na przykład z Białorusią, gdzie produkcja mleczarska jest bardzo mocno dotowana przez rząd. Białoruś pokazała, że może stać się dla nas całkiem poważnym konkurentem. Widać to po algierskich przetargach, gdzie do tej pory konkurowaliśmy z Francuzami i Holendrami, a dzisiaj mamy kolejnego gracza. To, co możemy zrobić, to przede wszystkim dbać o te rynki, na których zbudowaliśmy dobre relacje, np. rynek izraelski. Jest on dla nas jednym z lepszych przez to, że sprzedajemy tam nabiał pod naszymi markami. Mamy tam naprawdę dobrą pozycję.
Warto pomyśleć o dodatkowym wsparciu, o którym cały czas mówię rządzącym. Potrzebujemy wsparcia w postaci dyplomacji handlowej: więcej radców handlowych z dostępem do rynku, ale nie tylko tego, który zapewnia nam dzisiaj Komisja Europejska. Może rynek Ameryki Południowej?
Na pewno dbajmy też o miejsca, do których sprzedajemy najwięcej, czyli Europę, bo 70% naszego eksportu trafia właśnie na rynki unijne.
Jak Pani zdaniem powinna wyglądać nasza wymiana handlowa nabiałem z Ukrainą?
Ukraina jest dla nas bardzo dobrym rynkiem i prawdopodobnie przez wiele lat takim rynkiem pozostanie – dlatego, że tamtejszy przemysł mleczarski nie jest w stanie zabezpieczyć potrzeb swojego kraju. Natomiast Ukraina będzie postępowała szybko ścieżką akcesyjną i będzie musiała dostosować się do wymogów i standardów produkcji. To zajmie lata. My musimy przez ten czas pielęgnować naszą pozycję biznesową. Przede wszystkim dlatego, że sprzedajemy tam nasze produkty począwszy od jogurtów, przez serki, do twarożków i serów. Zbudowaliśmy tam swoją renomę. Produkty polskie są bardzo cenione przez konsumentów. Mamy oczywiście świadomość, że w przyszłości będziemy ze sobą konkurować i musimy przygotować się do nowych warunków, gdy tamtejsza produkcja stanie się wydajna, a i inne kraje, które złożyły swój wniosek – również wejdą do Unii.
Możemy przygotować się na najbliższe 10–15 lat i robimy to jako organizacja. Pracujemy wspólnie nad strategią dla sektora mleczarskiego na najbliższe lata i tutaj ważne jest nowe otwarcie, jakie nastąpiło z Krajowym Związkiem. Możemy wspólnie się przygotować do nowej rzeczywistości, gdy znajdziemy szanse i określimy zagrożenia.
Zbliża się 21. Forum Społeczności Mleczarskiej. Dlaczego warto uczestniczyć w tym wydarzeniu również tym razem?
Na FSM mamy dostęp do największego zasobu wiedzy w obszarze zmieniającego się światowego rynku mleczarskiego. Już od wielu lat nie koncentrujemy się tylko na Polsce, gdyż jesteśmy uzależnieni od sytuacji w Europie i na świecie. Atutem FSM jest możliwość rozmowy z najwyższej klasy ekspertami i kreatorami sektora mleczarskiego, a wszystko w jednym miejscu. Na FSM przyjeżdżają też od pewnego czasu kontrahenci z różnych krajów świata, przez co Forum okazuje się po części platformą do robienia biznesu. Bardzo mnie cieszy, że to wydarzenie na przestrzeni ostatnich 20 lat stało się topowym, wielopłaszczyznowym spotkaniem przedstawicieli branży. Obecność komisarzy Hogana i Wojciechowskiego dowodzi, że wartość merytoryczna i ekspercka tej konferencji jest ogromnym walorem naszego wydarzenia. Zachęcam serdecznie do uczestnictwa.
Dziękuję za rozmowę
Janusz Górski