Polska Izba Mleka: Nie wystarczy powiedzieć „zobaczymy”

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 3/2025 (129)
Agnieszka Maliszewska PIM
© pim

PIM logo

 

 

 

 

 

Rozmowa z Agnieszką Maliszewską,

dyrektor biura Polskiej Izby Mleka

i pierwszą wiceprzewodniczącą COGECA


Janusz Górski: Pani Agnieszko, o ile rok temu borykaliśmy się z bardzo niskimi cenami skupu i wysokimi kosztami działania przy słabym popycie międzynarodowym, o tyle obecnie mamy rekordowo silną złotówkę i groźbę wojny handlowej. Jak ta nowa, bardzo dynamiczna sytuacja wpływa na zakłady mleczarskie?

Agnieszka Maliszewska: Aprecjacja złotówki wpływa na funkcjonowanie zakładów mleczarskich, a firmy zrzeszone w Izbie uważają, że należy aktywnie rozmawiać z administracją rządową. Niestety jako organizacja możemy tylko informować Radę Polityki Pieniężnej, jak ta silna złotówka negatywnie oddziałuje na nasz eksport. Oczywiście spadku przychodów z powodu silnej złotówki jeszcze nie widzimy w twardych liczbach. To się może jednak szybko zmienić, jeśli ta tendencja utrzyma się dłużej. Wtedy spadną przychody spółdzielni. Najkrócej rzecz ujmując: ponad 30% naszej produkcji eksportujemy i dlatego tę silną złotówkę będziemy odczuwać coraz mocniej. 

Jakie możemy podjąć działania? Jako branża niewiele możemy zrobić, bo realne możliwości leżą w gestii pana Adama Glapińskiego, prezesa banku centralnego. Niestety nic nie wskazuje na to, aby miała nastąpić jakaś reakcja. Nie otrzymaliśmy dotąd żadnych pozytywnych sygnałów. Jako mleczarze możemy zatem więcej eksportować, ale nie przełoży się to na większy zysk dla branży. W 2024 r. odnotowaliśmy wzrost eksportu o 20% w kategorii mleko i śmietana zagęszczone. Sery i twarogi, które stają się naszymi flagowymi produktami, odnotowały ponad 5-procentowy wzrost. Podobnie było w kategorii jogurtów, które wysyłamy zarówno do sąsiadujących krajów, np. na Ukrainę, jak i na rynek unijny. I choć widzimy wzrosty w eksporcie, to dziś nie widzimy dodatkowych wpływów w portfelu.

Wymiana handlowa pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi opiewa na 3 mld euro.

Nasz kraj, który jest trzecim producentem w UE, może w perspektywie kilku – kilkunastu lat stać się numerem 1 w produkcji mleka. Co za tym idzie? Nastąpi walka o rolnika, a ten rolnik będzie w Polsce. 

Zakładamy wzrost produkcji mleka w Polsce rok do roku, tak jak to było w 2024 r., na poziomie 2–3%.

W kwestii wojny handlowej nie możemy zapominać, że wszystko to, co się dzieje na rynku unijnym i na rynkach światowych, niesie bezpośrednie skutki dla naszego sektora, gdyż rynki to zestaw naczyń połączonych. Nie ma możliwości się od tego odciąć. Wprawdzie Stany Zjednoczone dzisiaj nie stanowią dla nas głównego rynku zbytu, ale Niemcy już tak. Jeżeli my wysyłamy nasze produkty do krajów Unii Europejskiej takich jak Francja, Niemcy albo Holandia, a one eksportują do USA i mają tam dobre kontrakty, to każda zmiana, każde zachwianie tego rynku będzie wpływało też na nas. Cały czas powtarzam, że Unia Europejska jest naszym głównym odbiorcą. W związku z tym jeżeli rynek europejski się zatka, to pojawią się problemy, gdyż przestaniemy być konkurencyjni i nastąpi częściowa destabilizacja. Patrząc na to, jak dynamicznie ta sytuacja może się rozwijać, niczego nie można wykluczyć.

Czy Komisja Europejska jest przygotowana na tak dynamiczną zmianę? Obserwujemy to, co się dzieje między USA i Kanadą, a czy jesteśmy przygotowani na taką grę ze Stanami Zjednoczonymi właśnie w sferze rolnictwa?

Tak naprawdę każdego dnia w internecie pojawia się jakaś informacja z USA, która może nas zaszokować. Unia Europejska oczywiście zastanawia się nad bieżącą sytuacją (rozmowa miała miejsce 13 marca br. – przyp. redakcji). Unia cały czas się zastanawia i próbuje znaleźć jakieś rozwiązanie. W lutym Maroš Šefčovič, komisarz ds. handlu i bezpieczeństwa gospodarczego, rozmawiał z administracją amerykańską, ale wrócił bez żadnych, kompletnie żadnych pozytywnych informacji dla europejskich producentów i przetwórców. Czego się obawiamy? Otóż tego, żeby w tym zamieszaniu nie stracić konkurencyjności. 

Kwestia bezpieczeństwa to szeroko pojęte bezpieczeństwo żywnościowe, które stało się hasłem przewodnim polskiej prezydencji. Na rządzących spoczywa bardzo duża odpowiedzialność za dobre pokierowanie rozwiązaniami w obszarze bezpieczeństwa żywnościowego i tego, jak my utrzymamy nasze rolnictwo i nasze przetwórstwo. I tutaj wracamy do naszych obaw: rzecz w tym, że w każdej chwili nowa administracja Donalda Trumpa może wymyśleć coś, co obniży naszą konkurencyjność. W efekcie pozostaniemy jako Polska z dużą ilością produktów wytworzonych przy wysokich kosztach. Może się okazać, że będziemy musieli obniżać ceny, w efekcie zaczniemy tracić rolników, a mniejsze zakłady czy spółdzielnie nie wytrzymają presji cenowej. 

Nie sposób omawiać aktualną sytuację bez odniesienia się do ostatniego roku. Czy wiemy, jak zamknął się 2024 r. w zakładach mleczarskich w Polsce? Jak zmieniły się łączne przychody firm, ile z nich wykazało zysk, a ile – straty? 

Wszystkich informacji jeszcze nie ma, nie zostały opublikowane, natomiast ze wstępnych danych, jakie ma Polska Izba Mleka, wynika, że rok 2024 zamknęliśmy zupełnie dobrze. Sygnałami, które o tym świadczyły, były grudniowe premie wypłacone dostawcom. Spółdzielnie uznały, że mogą sobie na to pozwolić. 

W 2024 r. obserwowaliśmy też wyraźną dynamikę wzrostu cen w wyniku rosnącego zapotrzebowania na produkty mleczarskie, zwłaszcza na masło. W związku z tym spieniężenie tych produktów stało na względnie przyzwoitym poziomie. Ale pojawia się tutaj kilka takich kwestii, o których warto powiedzieć. Cały czas europejski rynek mleka się zmienia i jest dynamiczny w zakresie dostaw. Kraje, w których zakłady i spółdzielnie miały zapewnione stabilne dostawy mleka, w 2023 i 2024 r. zaczęły jasno sygnalizować spadki produkcji. W efekcie oferowano coraz wyższe ceny, a zapotrzebowanie na ten surowiec pozostało duże. 

Innymi słowy, kraje tzw. starej Unii zaczynają powoli odchodzić od produkcji mleka. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze: trwa wymiana pokoleń i widać tendencję spadkową w liczbie rolników. Po drugie: susze występujące w wielu krajach nie pozwalają rozwijać produkcji. Po trzecie: stajemy się mniej konkurencyjni na tle innych krajów świata. Okazuje się, że produkcja koncentruje się we wschodniej części Unii Europejskiej, w tym w Polsce. 

Czy taki kryzys jak ten z przełomu 2023/24 r. – oprócz problemów – może wnieść impuls do zmiany? Czy mamy takie dobre wzorce?

Ja uważam, że każdy kryzys jest szansą, żeby coś zmienić, przemyśleć i spróbować wyjść z kłopotliwej sytuacji, a po zażegnaniu kryzysu – znaleźć dla siebie szansę. Tej szansy nie znajdziemy, myśląc negatywnie, i dlatego nigdy nie osiągniemy sukcesu. Ale jeżeli usiądziemy i zaczniemy zastanawiać się, jakie w tym kryzysie możemy znaleźć dla siebie szanse – to wówczas istnieje możliwość, żeby taki kryzys obrócić w sukces. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy to przetrwają a to, co powiem, nie jest popularne. W perspektywie kolejnych 5–10 lat nasz rynek przetwórczy bardzo się skurczy. Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości. Dlaczego tak uważam? Ze względu na politykę UE. Jednocześnie istnieje cała gama czynników nieprzewidywalnych: kryzys wywołany wojną, decyzje o nałożeniu/cofnięciu taryf celnych… My patrzmy jednak na to, co się może wydarzyć w ciągu najbliższych lat. 

Unijna polityka jest bardzo mocno skoncentrowana na wszystkim, co wiąże się z europejskim zielonym ładem. Ten dokument okazuje się kluczowy. Nie jest on idealny, wymaga wielu zmian, wielu korekt. Cieszę się, że Komisja Europejska, choć późno, zaczęła nad tym pracować i wzięła pod uwagę Raport Mario Draghiego – jak poprawić konkurencyjność Unii Europejskiej (we wspomnianym raporcie wizja dla rolnictwa dotyczy tematu łagodzenia odciążeń dla rolników). Komisja postanowiła pójść na ustępstwa, nie zniszczyć unijnego rolnictwa zbyt dużymi obciążeniami administracyjnymi. Ale z drugiej strony różne kwestie związane z neutralnością klimatyczną i ograniczeniami stosowania pestycydów nie zostały zdjęte. Rolnictwo i unijne przetwórstwo po prostu będą musiały być coraz bardziej zrównoważone. 

Z drugiej strony to, co jest niezwykle istotne, to zachowanie sieci handlowych, dużych koncernów i banków, które zaczynają wymagać również w Polsce sprawozdań dotyczących zrównoważoności i dekarbonizacji. Jeżeli ten kierunek zostanie utrzymany, a wszystko wskazuje na to, że tak będzie, to nie mamy wyjścia – musimy się w tym odnaleźć. Nie wystarczy powiedzieć „dobra, zobaczymy”. Nie ma czasu. To tak jak z pociągiem: albo wsiądziemy do niego, albo pojedzie bez nas. Za parę lat nikt nie będzie chciał z nami rozmawiać. Usłyszymy tylko: „My twojego produktu nie weźmiemy”. W ciągu tych 10 lat doświadczymy takich sytuacji, w których spółdzielnie albo zakłady, które nie zdążyły się przystosować i nie chciały niczego zrobić, nie będą mogły sprzedawać swoich produktów. Zbankrutują i to jest ta smutna rzeczywistość, która przed nami stoi. Dzisiaj jest jeszcze czas na to, żeby zacząć się zmieniać, bo zostaną uruchomione środki unijne dla przetwórstwa. 

Czy rosnące koszty oraz liczne bariery rozwojowe, z jakimi borykają się zakłady mleczarskie, nie stanowią tu przeszkody nie do przejścia? Czy koncepcja zielonego ładu, oceniana negatywnie w wielu środowiskach rolniczych, nie zniszczy naszych aspiracji wskutek zniechęcenia producentów mleka? 

Rozumiem rolników i to, że to na ich gospodarstwach spoczywać będzie duży ciężar związany z europejskim zielonym ładem, zrównoważeniem produkcji i wszystkimi przewidywanymi zmianami. Jednak jako wiceprezydent COGECA nieustannie rozmawiam z członkami Komisji Europejskiej i Parlamentu. Zawsze podkreślam, że jako europejskie przetwórstwo i rolnicy jesteśmy gotowi wprowadzić te zmiany, ale pod warunkiem, że będziemy mieli odpowiednie narzędzia i mechanizmy, a także odpowiednie środki finansowe do tego, żeby podołać wyzwaniu. Nie będzie możliwe utrzymanie konkurencyjnego rolnictwa korzystającego z najnowszych technologii i sztucznej inteligencji. 

W tym momencie walczymy o nową, wspólną politykę rolną po 2027 r. Z punktu widzenia przetwórców musimy zrobić wszystko, żeby takie zachęty dla naszych rolników otrzymać, bo nie starczy środków finansowych z samych spółdzielni.

NASZA STRATEGIA

Dokument, który wspólnie opracowaliśmy, pozwolił nam zobaczyć, gdzie jesteśmy na tle Europy. Budując naszą wizję, musimy mieć zapewnione zrozumienie w administracji, w szczególności w ministerstwie rolnictwa – to niezwykle istotne, aby były one spójne ze sobą. Nie może być tak, że na przykład ministerstwo będzie wspierało rolników posiadających do 5 krów. Takie gospodarstwa już nie mają racji bytu, a w niedalekiej przyszłości w ogóle przestaną funkcjonować. Możemy dzisiaj stawić czoła wszystkim wyzwaniom związanym ze zrównoważonością produkcji, ale nie możemy utracić naszej konkurencyjności. I do tego musimy mieć odpowiednie mechanizmy wsparcia zabezpieczone nie tylko z poziomu Komisji Europejskiej i wspólnej polityki rolnej, ale także ze strony administracji rządowej.

Proszę powiedzieć: prezentacja mapy drogowej, a także publikacja strategii odbyła się niedawno, a kluczowe zagadnienia przedstawiliśmy naszym Czytelnikom w ostatnim numerze. Chciałbym zapytać, jak dokument dotyczący strategii został przyjęty w branży? Co mówią Pani rozmówcy, którzy zapoznali się z tym opracowaniem?

Ci, którzy już je przeczytali, są absolutnie świadomi konieczności zmian. I to jest bardzo pozytywne. Oczywiście nie stanie się tak, że każda firma będzie wdrażała i implementowała to, co przygotowaliśmy. Ważne jednak, że są zainteresowani, aby korzystać z tego dokumentu. Takie dostaję sygnały. 

W naszym dokumencie wskazujemy, że sztandarowym produktem, który możemy pozycjonować na świecie, są sery, a te mogą śmiało konkurować z produktami francuskimi czy szwajcarskimi. Dzisiaj mamy świetnej jakości polskie produkty, ale nie zostały odpowiednio wypromowane. Nasza polityka, nasza mądrość powinna zmierzać w tym kierunku, żeby stworzyć jedną krajową markę premium. Rzecz w tym, aby to był produkt wysokiej jakości, powtarzalny, wokół którego (lub grupy produktów) będzie można prowadzić promocję. To jest jak najbardziej możliwe do zrealizowania. 

Dziękuję za rozmowę
Janusz Górski

Zobacz także