Łowicz (OSM): Jesteśmy odpowiednim partnerem dla sieci

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 4/2009 (35)

Wywiad z Janem Dąbrowskim,
Prezesem mleczarni Łowicz (OSM)


Panie Prezesie, mleczarnia Łowicz (OSM) to jedna z najprężniej działających dużych polskich mleczarni. Jak obecny światowy kryzys gospodarczy wpływa na aktywność handlową i inwestycyjną w Łowiczu?

Moim zdaniem zapowiedź światowego kryzysu gospodarczego pojawiła się w 2007 roku w mleczarstwie. Cały boom w postaci niespotykanie wysokich cen na masło oraz mleko w proszku był zwiastunem kryzysu. Dlatego nie pozostało nam nic innego jak dostosować ceny płacone rolnikom do zmniejszających się przychodów ze sprzedaży naszych wyrobów, weryfikować nieustannie koszty, zmniejszać częściowo wynagrodzenia pracowników, aby spółdzielnia wypracowała choć niewielki zysk. Jest to bardzo trudne do realizacji, gdyż wywołuje niezadowolenie producentów mleka. Innej możliwości jednak nie ma. Podobnie jak większość zakładów zmniejszyliśmy aktywność inwestycyjną.

Kryzys to niskie ceny na rynkach międzynarodowych mleka w proszku, masła i serów w blokach. Chłonność samego rynku detalicznego i hurtowego pozostaje zaś zbliżona albo nawet wyższa niż rok temu. Dlatego Forum Mleczarskie nie wiąże kryzysu ze spadkiem sprzedaży nabiału w Polsce. Jaka jest Pana opinia?

Boom na mleko w proszku i masło w 2007 roku spowodował, że wiele osób uwierzyło, że będzie to trend 2-3-letni. W efekcie nastąpił wzrost cen i spadek spożycia artykułów mleczarskich. Obecnie ceny również spadły, ale głównie u producentów, podczas gdy na półce ten spadek jest nieporównanie mniejszy. Dlatego obawiam się spadku popytu na nabiał, który może mieć nie tylko przejściowy charakter. Dziś mamy sytuację w której nadwyżka mleka w wysokości 1-1,5%, występująca w 2005 i 2006 roku, przekształciła się w 5-6%.

W Łowiczu obserwowaliśmy dotąd wzrost dostaw mleka surowego w drugiej połowie 2008 r. i pierwszych miesiącach 2009. Ale już dane lipcowe pokazują, że dostawy zmniejszyły się.

Czy wierzy Pan w przełożenie ilości pieniędzy wydanych na reklamę na pozycję zajmowaną na rynku?

Oczywiście że tak, choć nie wszystkim się powiodło, którzy wydali dużo pieniędzy.

To powinno się odbić na cenach w kontraktach z sieciami.

To musi nastąpić, bo rolnicy, którzy wystawili nowe obory, zakupili bydło z rodowodem, są rozczarowani cenami. Rolnicy będą się odwracać od produkcji mleka i w pewnym momencie będzie go mniej niż potrzeba. Oczywiście można to wyrównać importem, ale jak pokazuje przykład rynku cukru, może to wywołać skutek odwrotny od zakładanego. Tam ceny są najwyższe od kilku lat. Dłuższy czas stosowania niskich cen za mleko spowoduje drastyczny spadek dostaw do mleczarni. A to spowoduje wzrost cen i to we wszystkich krajach UE. Komisja Europejska nie zareagowała podczas boomu w 2007 roku, a powinna chociażby obłożyć cłami wywóz nabiału. To jest jej kompetencja. A w interesie wszystkich jest stabilizacja.

Ale jaką by to wywołało reakcję wśród samych mleczarzy?

Politycy muszą patrzeć dalej niż przedsiębiorcy.

Jak kształtuje się obecna struktura sprzedaży produktów z Łowicza? Jaka jest w nim rola kanałów tradycyjnych, a jaka nowoczesnych?

Już od dłuższego czasu 60% naszej sprzedaży przechodzi przez kanał nowoczesny, 20% – przez tradycyjny, pozostałe 20% przypada na eksport.

Przypomnę, że Łowicz (OSM) był jedną z trzech pierwszych mleczarni, które odpowiedziały na pierwsze zaproszenie na dostawy do Makro Cash&Carry.

Poza tym już od dawna uważamy, że rozwój polskiego handlu będzie szedł w kierunku szybkiego rozwoju kanału nowoczesnego.

Czy wraz z konsolidacją handlu i sektora mleczarskiego stosunki pomiędzy partnerami zmieniają się?

Bez wątpienia konsolidacja i rozwój sieci handlowych w sposób naturalny skłaniajà do wyboru największych dostawców i w efekcie do konsolidacji w branży mleczarskiej. W Łowiczu nie popełniliśmy żadnego błędu prognozując, że kwestie logistyczne i technologiczne będą kazały szukać wielkim detalistom dużych dostawców.

Wielu ekspertów podkreśla, że rola kanałów nowoczesnych będzie umacniać się w kolejnych latach. Jak Państwo przygotowujà się do nowej sytuacji?

W naszej rozmowie nie wspomnieliśmy jeszcze o rozwoju sieci dyskontowych, których udział w sprzedaży będzie rósł szybciej niż sieci supermarketów.

Chcę podkreślić, że od czasu otwarcia pierwszej hali Makro, jesteśmy wszędzie obecni. Nie obawiam się tego, że za kilka lat będziemy sprzedawać np. 70% naszej produkcji. Dodam, że traktuję to jako coś naturalnego. Tam gdzie nie ma placówek nowoczesnych, tam ceny są dużo wyższe.

Czy wierzy Pan w samonośną siłę polskich marek mleczarskich?

Za granicą na pewno nie. Zwróćmy uwagę na najbardziej znane polskie marki. Krakus i Wyborowa nie stały się markami globalnymi. Dlatego jeśli ktoś dziś mówi, że polskie marki mleczarskie mają szansę za granicą to jest w błędzie.

Nie bądźmy megalomanami. Za granicą konsumenci kupują wyroby lokalnych marek. Niestety nie będziemy mieli polskiego Danone, nawet nasi najwięksi, jak Mlekpol (SM) czy Mlekovita (GK) są trochę więcej niż średnimi pod względem wielkości mleczarniami. Ale nawet tacy gracze nie są w stanie wykreować swojej marki na skalę regionu w tej części Europy. Nie widać nawet też wielu takich, którzy mogliby pójść drogą Mlekpolu czy Mlekovity w kwestii kreowania marek.

Czyli tak naprawdę sieci znacząco zwiększają sprzedaż Pana produktów? Czy zgodzi się Pan z taką tezą?

Oczywiście że tak, choć wszystko jest kwestią ceny, a teraz mamy do czynienia z zachwianiem równowagi ze względu na nadwyżkę ilości mleka.

Tymczasem wiele artykułów pod marką Łowickie ma marże sklepowe przekraczające 50%. Uważam, że marża na poziomie 25% już jest marżą bardzo dużą. Dlatego myślę, że państwo powinno mieć też z tego korzyści.

Czy bierze Pan pod uwagę aktywne budowanie marki Łowicz m.in. poprzez kampanie reklamowe, jako antidotum na presję ze strony sieci handlowych na obniżanie cen?

Produkty z Łowicza są traktowane jako premium i handlowcy często sprzedają je po najwyższych cenach. To hamuje sprzedaż. Z drugiej jednak strony, jeśli będzie wzrastał udział sieci handlowych w obrocie mlekiem, na rynku pozostaną tylko trzy może cztery marki mleka. Bez wątpienia jednak Łowickie zostanie. Łowiczanka ma silną pozycję, dlatego jestem spokojny o naszą markę.

Czy zgadza się Pan z tezą postawioną przez jednego z prezesów, że za 5 lat nie będzie już 80% firm mleczarskich?

Tak bym tego nie przedstawił, ale myślę, że to może być około 50%.

Jak by Pan skomentował fakt, że w tym roku duże firmy spożywcze, a zwłaszcza zagraniczne zintensyfikowały wydatki marketingowe, w tym reklamowe?

To zjawisko występuje w najbardziej rentownych segmentach: w jogurtach i deserach. To dlatego pojawiła się tu firma Müller. W popularnej galanterii nie można wypracować tak dużych środków. Dlatego nie ma mleka UHT Danone, Zott, Bakoma albo Müller. Intensyfikację widać na najbardziej rentownych obszarach i najwyższej półce cenowej.

Forum Mleczarskie od kilku lat publikuje ranking zakładów mleczarskich w Polsce. Jakie obroty za 2008 rok osiągnęła mleczarnia w Łowiczu?

W 2008 r. było to 740 mln zł, za ten rok powinno być 850 mln zł po uwzględnieniu zakładu w Kutnie.

Dziękuję za rozmowę.
Janusz Górski

Zobacz także