Produkty „on the go”: Komu w drogę, temu...

Joanna Górska
Forum Mleczarskie Handel 5/2018 (90)

W wieku XXI żywienie w tzw. drodze stało się częścią naszego stylu życia. Często kupując dany produkt podejmujemy decyzje o jego nabyciu na podstawie jego cech ułatwiających nam i naszym bliskim życie w wybranych sytuacjach dnia codziennego. Inny produkt wybierzemy na domowe śniadanie lub przekąskę, a inne do szkoły bądź pracy. Inne na obiad, a inne na lunch lub wycieczkę szkolną albo wakacyjną. Dziś ludzie stawiają na wygodę i dostępność produktów w różnych miejscach i podczas różnych okoliczności. Żywność dla wielu z nas musi być łatwo dostępna i łatwa do spożycia.

Wygoda pamiętająca czasy antyczne

Koncepcja spożywania żywności w tzw. drodze jest pojęciem dość starym i sięga czasów antycznych. Żywność tego typu była sprzedawana na rynkach i przy często uczęszczanych szlakach komunikacyjnych już w starożytnej Grecji i Rzymie. Na potwierdzenie tej teorii należy posłużyć się odkryciami archeologów, którzy badając starożytne miasta odkryli ciekawe konstrukcje na ulicach zwane thermopoliami. Miejsca te przypominały coś w rodzaju otwartych kuchni, które oferowały ówczesnym Grekom i Rzymianom coś ciepłego do jedzenia na mieście na wynos i do ręki.

W średniowieczu w miastach europejskich działało wielu niezależnych sprzedawców, którzy oferowali przechodniom żywność do spożywania na mieście. W Londynie w taki sposób sprzedawano ciepłe bułeczki z mięsem, drób lub jagnięce nóżki oraz francuskie wino. Z kolei w Paryżu popularne były pieczone mięsa, tarty, sery lub jajka. Warte zauważenia jest to, że w tym okresie powodem zakupu u ulicznych handlarzy żywności gotowej do szybkiego spożycia był fakt, że miejscy biedacy lub nowi przybysze, nie posiadali w domach paleniska lub kuchni i nie byli w stanie przygotować sobie ciepłego posiłku. Niestety ówczesne lata nie sprzyjały zachowaniu higieny i jakość oferowanych produktów była wątpliwa.

Nie tylko w Europie znano żywność nazywaną dzisiaj „on the go”. Już w X i XI wieku w Chinach mieszkańcy ówczesnych miast tj. Kaifeng i Hangzhou byli w stanie nabyć różnego typu wyroby piekarnicze, które mogli wziąć ze sobą w drogę. Żywność na wynos była popularna również w krajach arabskich. Takie punkty gastronomiczne oferujące gotową do spożycia żywność działały w XIV-wiecznym Kairze. W tamtych czasach modą było kupowanie żywności od handlarzy na pikniki i spotkania towarzyskie na otwartym powietrzu. Do najbardziej popularnych dań kupowanych od ulicznych sprzedawców należały jagnięce kebaby, ryż i pieczone ziemniaki. W okresie renesansu również w Turcji znani byli wędrowni sprzedawcy, którzy oferowali kawałki pieczonego mięsa, m.in. z kurczaków i jagnięciny.

W Ameryce w państwie Azteków także znano dania sprzedawane do bezpośredniej konsumpcji, a pochodzące wprost z ulicy. Sprzedawcy oferowali napoje z kukurydzy (atolli) oraz przekąski z mięsa indyczego, królików, żab, ryb, z owoców, jajek lub insektów. Po hiszpańskiej kolonizacji Peru do popularnych przekąsek włączono także dania z pszenicy, trzciny cukrowej oraz z mięsa zwierząt hodowlanych.

Z kolei w czasie amerykańskiej kolonizacji wielu ulicznych sprzedawców oferowało ciepłe zupy, które przypominały dzisiejsze flaki, a także proponowali owoce morza, owoce i słodycze. Dania były oferowane po bardzo niskich cenach. W 1707 r. wprowadzono limity pracy ulicznych sprzedawców, a część z nich wygnano z Nowego Jorku. Jednak popularność i wygoda korzystania z drobnych przekąsek sprzedawanych na ulicy sprawiły, że handel produktami na wynos nie upadł. W XVIII i XIX wieku podejmowało się tego zadania wiele afro-amerykańskich kobiet, które w ten sposób ratowały budżety domowe. Sprzedawano tak m.in. drobne ciastka, owoce, orzechy, kawę, pralinki oraz słodycze.

W okresie rewolucji przemysłowej, w związku z postępem technologicznym wzrosła oferta żywności sprzedawanej na wynos. W XX wieku do najpopularniejszych dań w Wielkiej Brytanii zaliczano ryby i frytki zawinięte w gazetę. W tym samym czasie, w USA, pojawił się także słynny hamburger, który podbił rynek żywności ulicznej. Danie było proste, pożywne i tanie, co powodowało, że mogło sobie na niego pozwolić wielu biednych ludzi, dla których stało się istotnym źródłem mięsa w diecie. Z czasem miejsca oferujące szybkie dania przekształcały sie w bary szybkiej obsługi z miejscami siedzącymi, co w znacznym stopniu spowodowało spadek zainteresowania już tylko daniami na wynos do ręki. Biznes ten przerósł najśmielsze oczekiwania, bo strategia i marketing powielane były w wielu miejscach. Wystandaryzowane i dostarczane do każdej restauracji składniki kosztowały relatywnie niewiele, a punkt przynosił krocie. Pełna mechanizacja systemów tworzenia kanapek skróciła czas oczekiwania do kilku minut. Klient kanapkę brał do ręki i spożywał szybko na miejscu lub z nią wychodził. Kanapkę trzeba było zjeść szybko, a papierek wyrzucić do najbliższego kosza. Minusem tej opcji było to, że po pewnym czasie kanapka wystygła i praktycznie była niezjadliwa.

Inną wersją tej samej usługi są wszelkiej maści kanapki na zimno tworzone przez mniejszych dostawców i noszone od biura do biura lub sprzedawane bezpośrednio w sklepach, kioskach lub kawiarenkach. Pewną opcją są też ciastka i bułeczki ze słodkim lub wytrawnym nadzieniem, które czasami można było odgrzać w kuchence mikrofalowej. Jednak ciastka to jak wiadomo wersja niezbyt zdrowa na dłuższą metę.


Z czasem producenci ciastek, kanapek wpadali w rutynę i zaczęto poszukiwać czegoś nowego. Hitem stały się sałatki i porcjowane owoce. Biznes sałatkowy rozwinął się całkiem dobrze, a wersji dań było coraz więcej. W wystandaryzowanym pojemniczku można kupić miksy sałat z innymi dodatkami: jajami, wędliną, rybami, serami lub warzywami. Do firmowego opakowania dołączony był widelczyk, który ułatwiał konsumpcję. Jednak produkty te na dłuższą metę wymagały przechowywania w lodówce.

W międzyczasie na rynku pojawiały się pierwsze przemysłowo pakowane przekąski w postaci batoników lub miksów orzechów i owoców kandyzowanych. Biznes batonikowy rozwinął się bardzo szybko, a funkcjonalność użytkowa była niezaprzeczalna. Mały batonik zawsze się gdzieś zmieści. Czy zatem mając tak dużą ofertę produktową jest jeszcze miejsce na produkty mleczarskie? Okazuje się, że pomysłowość producentów nie zna granic i tego typu produkty na bazie mleka walczą o swoje miejsce w świadomości konsumenta.

Jacek Wyrzykiewicz, PR & Marketing Services Manager w Hochland Polska

Jacek Wyrzykiewicz

PR & Marketing Services Manager w Hochland Polska

Wzrasta zapotrzebowanie na poręczne produkty, które można zabrać ze sobą i spożyć w drodze. Obserwujemy ten trend i dostosowujemy do niego naszą ofertę. To oczywiście daje szansę wzrostu wolumenu sprzedaży produktów spełniających te kryteria, a handel jest jak najbardziej otwarty na produkty wygodne. Hochland Kanapkowy to kremowy serek twarogowy o niezwykle wyrazistym smaku, który teraz dostępny jest właśnie w wersji Mini. Serek zachwyca kremową konsystencją, intensywnymi składnikami i różnorodnością smaków. Podzielony na 4 porcje jest gotowy, aby wyskoczyć z nim na spacer, do pracy lub na wycieczkę. Serek podzielony na 4 porcje jest wygodnym i szybkim sposobem na przygotowywanie posiłku, w każdej sytuacji – w domu, poza domem i w podróży. To idealnie wymierzona porcja na jedną dużą lub dwie mniejsze kanapki, a także możliwość wyboru ulubionego smaku. Nowy Hochland Kanapkowy Mini dostępny jest w trzech wariantach: w wersji o smakach: Śmietankowym oraz miksem smaków – Śmietankowy i Ze szczypiorkiem oraz Śmietankowy i Z ogórkiem i koperkiem. Ten kremowy serek twarogowy zachwyca intensywnymi składnikami, wyrazistym smakiem i wspaniałą konsystencją. W wersji Mini oferujemy także nasz kultowy serek Almette. Nowy Mini Almette to serek w praktycznym, łatwym do podzielenia opakowaniu, które możesz zabrać ze sobą. Idealny dla wszystkich, którzy chcą cieszyć się super jakością. Mini Almette to świetna propozycja na przekąskę, drugie śniadanie lub lunch, w wygodnym 4-komorowym opakowaniu, a każda miniporcja puszystego serka twarogowego to gwarancja wygody i świeżości w każdej sytuacji. Jest idealna do przygotowania 1-2 kanapek. Do wyboru są trzy najpopularniejsze warianty smakowe Almette – śmietankowy, z ziołami i jogurtowy. Almette to 100% naturalnych składników i 100% przyjemności. Bez zagęstników, barwników i konserwantów! Puszyste serki zawierają wyłącznie to, co jest naturalne i pyszne – mleko od polskich krów niekarmionych paszą z dodatkiem GMO, bogactwo aromatycznych ziół i przypraw. Każde spotkanie z Almette to prawdziwa przyjemność dla podniebienia!


Dla kogo?

Żywność z kategorii „on the go” jak widać nie jest konceptem nowym. Jest wynikiem historycznych upodobań konsumentów oraz obserwacji stylu ich życia oraz nowo kreowanych potrzeb. Żywność ta jest skierowana przede wszystkim do osób, które muszą szybko coś zjeść, a nie posiadają odpowiednich w danym momencie zasobów, aby sobie tę żywność przygotować samodzielnie. Żywność „on the go” musi być bezpieczna w transporcie, łatwa do otwarcia, wygodna do spożycia i utylizacji opakowania. Musi być też smaczna i pozwalać na szerszy wybór wersji smakowych.

Obecnie żywność „on the go” oferuje się w różnego typu opakowaniach. Najbardziej popularne są butelki oraz różnego typu tubki z nakrętkami do wyciskania. Takie rozwiązania są lekkie i poręczne w transporcie oraz umożliwiają wielokrotne otwieranie. Bardzo często żywność „on the go” pakowana jest w opakowania indywidualne, które po zdjęciu od razu pozwalają na konsumpcję produktu. Tego typu opakowania stosowane są do serów, które mogą być podawane w małych porcjach i które często sprzedawane są w opakowaniach zbiorczych tj. siateczki, torebki lub pudełeczka lub większych kawałkach do przekąszenia podobnie jak parówki lub kiełbaski. Przykładem tego typu opakowania jest tzw. kolba lub długi paluszek (stick) uformowany z sera.

Niektórzy producenci próbują przedefiniować obecne produkty i wpisać je na listę produktów „on the go”. Tego typu produkty to m.in. serki typu cottage, ale wzbogacone w topper z mieszankami zbożowymi lub owocowo-zbożowymi. Niektórzy producenci kuszą dodaniem plastikowej łyżeczki – wszystko po to, by zmienić perspektywę konsumenta wobec produktu. W szerszym zakresie produkty „on the go” mogą być też pakowane w kartoniki (kanapki, makarony) lub folie.

Żywność określana w języku angielskim „on the go” to żywność wygodna do spożywania „w drodze”. Według obserwatorów rynku rozwój żywności z kategorii „on the go” należy do najprężniejszych. Producenci dwoją się i troją by sprostać wymaganiom zabieganego konsumenta, który chciałby skonsumować coś szybko, wygodnie i zdrowo pomiędzy poszczególnymi punktami swojego zabieganego dnia.

Okoliczności stosowania żywności „on the go”

Żywność „on the go” może być konsumowana w bardzo wielu okolicznościach. Jest ona nie tylko wybierana rano z lodówki lub nabywana w pobliskim sklepie, gdy spieszymy się do pracy, ale także gdy wybieramy się na trening czy jakikolwiek wyjazd. Coraz częściej żywność „gotową do spożycia w drodze” wybieramy na drugie śniadanie do pracy czy szkoły, szybki lunch lub wieczorną przekąskę. W natłoku codziennych wrażeń, terminów na wczoraj i potoku nowych spraw trudno nieraz wygospodarować czas na coś szybkiego i pożywnego na przysłowiowy ząb.

Z obserwacji analityków wynika, że konsumenci w zakresie produktów „on the go” oczekują produktów o prozdrowotnym charakterze. Dania do spożywania w drodze nie powinny być tylko śmieciową, zapychającą żywnością, ale powinny być optymalnie skomponowane ze świeżych i wartościowych składników, zarówno w wersji mięsnej jak i wegańskiej.


Strona 1 z 2