Czysta etykieta

Joanna Górska
Forum Mleczarskie Handel 3/2018 (88)


Badania dowodzą, że konsumenci są coraz bardziej świadomi żywieniowo. Dlatego coraz częściej preferują żywność mniej przetworzoną, o zrozumiałym dla nich składzie. Od producentów oczekują, że informacja o składzie produktu będzie podana czytelnie, przejrzyście oraz w zrozumiałej formie.

Idea czystej etykiety

Według Health Focus International 77% konsumentów jest zainteresowanych zakupem naturalnej, korzystnej dla zdrowia żywności. Badania wskazują, że coraz więcej konsumentów unika spożywania produktów z długą listą surowcową, z wyszczególnionymi sztucznymi dodatkami oraz wysoko przetworzonych.

Idea tzw. czystej etykiety (z ang. „clean label”) jest ruchem prokonsumenckim nawołującym producentów do powrotu do prawdziwej naturalnej żywności, pełnej przejrzystości użytych składników oraz autentyczności oferowanych produktów spożywczych. Według założeń tego ruchu żywność powinna być jak najbardziej naturalna, niskoprzetworzona oraz przyjazna zdrowotnie. Powinna mieć nieskomplikowany skład, a użyte składniki są znajome odbiorcy. Konsument nie powinien mieć problemów z odczytaniem poszczególnych pozycji etykiety jak również zrozumieniem i nawet ich wymową. Przyjmuje się, że produkty spożywcze z tzw. czystą etykietą nie powinny zawierać żadnych sztucznych czy syntetycznych dodatków kolorystycznych, smakowych lub strukturalnych.

Pojęcie „czysta etykieta” to przede wszystkim uczciwa deklaracja producenta, potwierdzająca, że tworzy on koncepcyjnie, produkuje i sprzedaje artykuły w pełni odpowiadające współczesnym trendom w żywności. Oferowane przez niego produkty są naturalne, bez sztucznych barwników, środków konserwujących lub wzmacniaczy smaku itp.

Na produktach podążających w myśl idei czystej etykiety nie znajdziemy skomplikowanych nazw sztucznych lub syntetycznych dodatków. Produkty z czystą etykietą spełniające nasze potrzeby powinny charakteryzować się krótką listą składników, o minimalnym stopniu przetworzenia, być wytwarzane w miarę możliwości metodami zbliżonymi do tradycyjnych. Warto jednak pamiętać, że wyrobów przemysłowo wyprodukowanych z tzw. czystą etykietą nie można stawiać na równi z typowo naturalnymi produktami.

Sama idea czystej etykiety jest bardzo przyjazna konsumentowi, z uwagi na jej założenia i koncepcję. Kupując produkt z czystą etykietą konsument ma pewność, że jego skład jest relatywnie prosty, a wszelkie użyte do jego wyprodukowania składniki są naturalne. Opis na etykiecie jest napisany jasno i klarownie.

Prawo żywnościowe tworzone jest na bieżąco i w oparciu o doniesienia naukowe. Początki narodzin koncepcji eliminowania z produktów nadmiernej ilości niekorzystnych dla naszego zdrowia składników dodatkowych wiąże się z badaniami przeprowadzonymi na Uniwersytecie w Southampton w Wielkiej Brytanii. Wyniki przeprowadzonych badań wykazały wówczas negatywny wpływ mieszanki kilku barwników pochodzenia syntetycznego (tzw. Szóstki z Southampton: żółcień pomarańczowa, żółcień chinolinowa, azorubina, czerwień allura, tartrazyna, pąs 4R), a także benzoesanu sodu na nadaktywność u dzieci.

Otrzymane dane spowodowały, że organy legislacyjne UE wprowadziły dodatkowy obowiązek dla producentów w zakresie etykietowania produktów. Według stworzonych wówczas wytycznych producenci zostali zobowiązani do umieszczania stosownych ostrzeżeń na etykietach produktów, które zawierały substancje negatywnie oddziałujące na organizm: „może mieć szkodliwy wpływ na aktywność i skupienie uwagi u dzieci”. Mimo że w wyniku dalszych badań dla każdego z tych związków osobno nie potwierdzono szkodliwego działania na organizm, to obowiązek znakowania pozostał w mocy. Ważnym w tym momencie był fakt zwrócenia uwagi na problem nadmiernej ilości dodatków do żywności, który rozwinął się w pozytywną ideę czyszczenia produktów i eliminowania z nich różnych kontrowersyjnych składników.

Co to są substancje dodatkowe?

Substancją dodatkową, zgodnie z prawną definicją, jest każda substancja, która w normalnych warunkach nie jest sama spożywana lub nie jest spożywana, jako żywność. Nie jest też ona stosowana, jako charakterystyczny składnik żywności, bez względu na swoją wartość odżywczą. Do wytwarzanej żywności dodaje się ją celowo w trakcie produkcji: przygotowywania, przetwarzania, obróbki, pakowania, przechowywania. Zaaplikowanie substancji dodatkowej do produktu spożywczego spowoduje, że substancja ta lub jej produkty pochodne staną się bezpośrednio lub pośrednio składnikiem żywności.

Substancje dodatkowe wchodzą w skład żywności i muszą być bezpieczne dla zdrowia. Na podstawie wymagań prawa żywnościowego (Rozporządzenie 178/2002) żaden szkodliwy lub niebezpieczny środek spożywczy nie może być wprowadzany do obrotu. Na skutek alarmu podniesionego przez różnego typu ruchy konsumenckie podpierające się nowymi badaniami naukowymi obecnie najczęściej eliminowanymi elementami są konserwanty, barwniki i polepszacze strukturalne. Jeżeli już ktoś je stosuje to zgodnie z przepisami prawa, w wykazie składników (składzie) substancje dodatkowe, zawsze należy podać ich funkcje technologiczne, czyli w jakim celu zostały dodane do danego produktu oraz dobrowolnie symbol E tej substancji dodatkowej lub jej nazwę.

Stosowanie substancji dodatkowych do żywności jest ściśle obwarowane prawem. Mamy wykaz produktów spożywczych, do których nie można dodawać barwników lub konserwantów. Jeśli producent nie przestrzega tych przepisów to znaczy, że ewidentnie łamie prawo. Oczywiście producent zawsze może na swoich wyrobach podkreślić walory swojego produktu związane z brakiem lub obecnością konkretnych dodatków (np. „nie zawiera”, „zawiera naturalne”), ale musi uznawać literę prawa i uczciwość handlową.

Dlatego też zawsze należy dokładnie sprawdzić, czy dany produkt faktycznie ich nie zawiera, czy nie zostały wniesione z jednym ze składników złożonych. Warto też zwrócić uwagę na prawidłowe nazewnictwo pojęć chemicznych. O ile istnieją prawne definicje kategorii dodatków do żywności (substancja konserwująca, zagęszczająca) to już nie istnieją pojęcia typu: dodatek chemiczny, sztuczny dodatek czy chemiczny konserwant. Nie ma też podziału na sztuczne i naturalne barwniki.

Andrzej Grochoła, Kierownik ds. Marketingu w Piaski (OSM)

Andrzej Grochoła

Kierownik ds. Marketingu w Piaski (OSM)

Od dłuższego czasu możemy zaobserwować, że klienci przywiązują coraz większą wagę do składu produktów. W ostatnich latach jesteśmy świadkami globalnego trendu „czystej etykiety”. Mamy coraz bardziej świadomych konsumentów, którzy w trosce o swoje zdrowie chcą mieć pewność, że sięgają po naturalne, wysokiej jakości produkty. W tym celu dokładnie czytają, analizują etykiety i eliminują ze swojej diety wszystkie niezdrowe dla organizmu dodatki. W odpowiedzi na rozwijający się trend „clean label” coraz więcej producentów modyfikuje składy swoich produktów. Trzeba jednak podkreślić, że czysta etykieta to nie tylko ładnie zaprojektowana, przejrzysta etykieta z krzyczącym napisem „Bez konserwantów i ulepszaczy”. Za tym stoi głębsze przesłanie, aby faktycznie produkować nieprzetworzone wyroby o wysokich walorach odżywczych.

Tak naprawdę dbałość producenta o zachowanie czystej etykiety rozpoczyna się już na etapie wyboru odpowiednich dostawców. Spółdzielnia Piaski (OSM) wykorzystuje tylko naturalny, najlepszy surowiec ze sprawdzonych gospodarstw regionu lubelskiego, które nie stosują GMO. W naszej działalności sięgamy po tradycyjne sposoby wytwarzania produktów bez konserwantów i ulepszaczy, jednocześnie zachowując najwyższą jakość naszych wyrobów.

Obowiązkiem producenta jest dokładne informowanie klientów o składzie produktów.

Spółdzielnia Piaski (OSM) informuje o tym nie tylko na opakowaniach, ale też w komunikatach prasowych, materiałach POS i przekazach reklamowych. Uważamy, że konsument powinien mieć dostęp do jak największej ilości informacji na temat produktów, nie tylko dotyczących stosowanych składników, ale też sposobów produkcji i ich właściwości zdrowotnych.

Lista dodatków do żywności – E

W skrócie numer E to kod dodatku do żywności uznanego przez wyspecjalizowane instytucje Unii Europejskiej za bezpieczny i dozwolony do użycia. Nazwa pochodzi od nazwy kontynentu – Europa. Wykaz tych numerów (zwanych listą E) jest sporządzany przez Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności i następnie dołączany do odpowiedniej dyrektywy Komisji Europejskiej, która podlega zaaprobowaniu przez Parlament Europejski. Zgodnie z definicją użytą w tej dyrektywie dodatek do żywności może być dopisany do listy gdy: istnieje technologiczna konieczność jego użycia, nie służy on do wprowadzania w błąd konsumentów, udowodniono, że jego użycie nie stanowi ryzyka dla zdrowia konsumenta.

Zasadniczo wszystkie dodatki na liście są bezpieczne. Jednak o wielu z nich konsumenci nie mają dobrego zdania i budzą one liczne kontrowersje. Oznaczanie dodatków do żywności symbolem E jest korzystne dla konsumenta, bowiem może on szybko zweryfikować skład i zidentyfikować nielubiany przez niego dodatek. Obecnie lista E nie obejmuje dodatków smakowo-zapachowych identycznych z naturalnymi, których zgodnie z prawem unijnym nie trzeba specyfikować, gdy ich stężenie nie przekracza 1% masy produktu.

Dobry wizerunek kosztuje

Chcąc zyskać przychylność coraz bardziej wrażliwych i świadomych konsumentów wiele firm rozpoczęło „globalne czyszczenie” swoich produktów i ich etykiet ze składników, które wzbudzają u konsumentów niechęć. Niejednokrotnie jest to czysto marketingowy zabieg, by zwrócić uwagę na konkretne grupy produktów od konkretnego producenta. W ten oto sposób na półkach pojawia się coraz więcej produktów, które na swoich etykietach noszą wyraźną informacje, że nie zawierają barwników czy konserwantów. W sumie można byłoby powiedzieć, że jest to dobry kierunek, gdyby nie jedno, czyli koszt.

Chcąc zyskać przychylność coraz bardziej wrażliwych i świadomych konsumentów wiele firm rozpoczęło „globalne czyszczenie” swoich produktów i ich etykiet ze składników, które wzbudzają u konsumentów niechęć. Niejednokrotnie jest to czysto marketingowy zabieg, by zwrócić uwagę na konkretne grupy produktów od konkretnego producenta.

Niestety, usuwanie z produktów stosowanych dotąd dodatków pociąga za sobą całkiem konkretny koszt finansowy. Z jednej strony należy opracować produkty bez dotychczasowych dodatków, zweryfikować ich stabilność i czas przechowywania, przygotować nowe opakowania i logistykę. Wzrastają także koszty aplikacji, ilości dodanych składników oraz kosztów R&D, a także marketingowego wdrożenia. Zazwyczaj produkty naturalne są nieco droższe od syntetycznych. Decyduje o tym m.in. koszt surowca. Innym czynnikiem wpływającym na cenę jest mniejsza zazwyczaj wydajność produktów naturalnych. Niełatwo uzyskać tak intensywne barwy, jak w przypadku barwników syntetycznych, czy – w przypadku aromatów – nuty aromatyzujące o podobnej intensywności jak syntetyków. Powoduje to konieczność stosowania większych dawek surowca, co też nie zawsze daje pożądany efekt.

Dlatego nie jest dziwne, że nowy koszt wytworzenia, może być, znacznie wyższy niż w „tradycyjnej upakowanej dodatkami przemysłowej” produkcji. Z założenia dodatki naturalne są znacznie droższe niż syntetyczne i dlatego tego typu zabiegi pociągają za sobą dodatkowe koszty i tym samym wyższą cenę na półce.

Rys na procesie – nadinterpretacje

Bez wątpienia z punktu widzenia interesów konsumenta idea tzw. czystej etykiety jest korzystna. W większości przypadków możemy mieć pewność, że produkty zostały wykonane z większą starannością i nie mają długiej listy dodatków o dziwnie brzmiących nazwach. Producenci, którzy podjęli pałeczkę oczyszczania produktów ze zbędnych dodatków nie zaryzykują „wpadki” z przypadkowym składnikiem. Koszt jest bowiem za wysoki.

Jednak musimy zdawać sobie zawsze sprawę, że pojęcie „clean label” nie jest pojęciem legislacyjnym, co oznacza, że definicja nie do końca jest sformalizowana prawnie i przez co może podlegać różnego typu oczekiwaniom i interpretacjom, zarówno ze strony konsumentów jak i producentów. Nie ma też jednego klarownego standardu, który by definiował to pojęcie. Podawanych jest wiele definicji i bardzo dużo zależy też od interpretacji i poziomu rozumienia tego pojęcia przez samych konsumentów – ich poziomu wykształcenia i wiedzy żywieniowej, ale także elementów geograficznych, demograficznych, religijnych czy rasowych.

W Polsce dopuszczalne ilości dodatków do żywności określają rozporządzenia Ministra Zdrowia z 22 listopada 2010 r. w sprawie dozwolonych substancji dodatkowych oraz z 22 kwietnia 2011 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie dozwolonych substancji dodatkowych. Wykaz substancji dodatkowych na liście E obejmuje podział na 8 grup funkcjonalnych dodatków:

100–199 barwniki; 200–299 konserwanty; 300–399 przeciwutleniacze i regulatory kwasowości; 400–499 emulgatory, środki spulchniające, żelujące itp.; 500–599 środki pomocnicze; 600–699 wzmacniacze smaku; 900–999 środki słodzące, nabłyszczające i inne; 1000–1999 stabilizatory, konserwanty, zagęstniki i inne.

Przy analizie składu produktu warto pamiętać, że jeśli dany produkt zawiera dodatek z symbolem E to znaczy, że dodatek ten znajduje się na liście dozwolonych dodatków. Innymi słowy znaczy to, że dana substancja dodatkowa jest bezpieczna według aktualnej wiedzy.

Niekiedy pojęcie „clean label” może być dla niektórych konsumentów zbyt trudne koncepcyjnie do zrozumienia. Dlatego też tworząc nowy produkt należy mieć na uwadze percepcje grupy docelowej, do której ten produkt będzie kierowany. Czasami interpretacja zapisu może być inna od zamierzonej przez producenta. Dla niektórych konsumentów pojęcie „clean label” oznaczać może produkty naturalne lub organiczne. Dla innych mogą to być produkty naturalne, ale o bardziej korzystnym profilu żywieniowym. Pojęcie „clean label” może być także odczytywane jako produkty bez sztucznych substancji.

Oczywiście czasami dochodzi do nadinterpretacji prawa w tym zakresie. Dlatego obecnie rozumie się m.in. sytuację, gdy na opakowaniu pojawi się hasło o określonej „dodatkowej wartości produktu”, które w odniesieniu do konkretnego produktu zgodnie z aktualnym stanem prawnym nie powinien ich zawierać. Przykładem jest sytuacja, gdy na etykiecie śmietany ktoś próbowałby wpisać, że „nie zawiera konserwantów”, a na wodzie mineralnej, że „nie zawiera barwników”. Tego typu działanie ewidentnie naruszałoby zapis ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, który mówi że: nie można wprowadzać konsumenta w błąd poprzez przypisywanie środkowi spożywczemu szczególnych właściwości, jeżeli wszystkie tego typu środki spożywcze posiadają takie właściwości naturalnie.

Sama idea „czystej etykiety” jest przyjmowana bardzo pozytywnie. Przyjęło się, że takie produkty to synonim naturalnych produktów o relatywnie krótkiej liście składnikowej, pozbawionej syntetycznych dodatków do żywności o (czasami) zredukowanej ilości soli, cukru lub tłuszczu. Celem jest stworzenie produktów i relatywnie prostej listy składników, która zawiera surowce postrzegane, jako „naturalne”, z których w konsekwencji tworzone są produkty o zdrowszym profilu odżywczym.


Producenci wykorzystują nowy trend

Praktyka rozwoju idei czystej etykiety wskazuje, że wpisywanie się producentów w proces upraszczania produktów oraz tworzenia produktów z tzw. czystą etykietą w pewnym sensie pomagają klientom w dokonywaniu świadomych decyzji zakupowych i wyboru najlepszych produktów spełniających ich potrzeby żywieniowe.

Na szczęście dla konsumentów w wykorzystaniu idei nowego trendu coraz więcej producentów upatruje możliwość swojego sukcesu rynkowego. Wychodząc naprzeciw naszym potrzebom producenci modyfikują składy swoich produktów w taki sposób, że usuwają zbędne substancje dodatkowe lub zastępują je innymi naturalnymi składnikami. W rezultacie otrzymujemy produkty z etykietami podkreślającymi ,,naturalny” skład produktu, bez syntetycznych dodatków. Czasami na opakowaniach pojawiają się informacje że produkty są zubażane w ilość cukru, soli lub tłuszczu.

Prace producentów w zakresie tworzenia produktów z czystą etykietą z jednej strony są ukłonem w kierunku do konsumentów, a z drugiej strony kieruje nimi obawa, że oferowane przez nich produkty z długą listą składników mogą się wydać klientom podejrzane, przez co konsumenci stracą do nich zaufanie, a ich produkty wypadną z koszyka zakupowego. Stosowanie idei „czystej etykiety” świadczy też o pozytywnym prokonsumenckim i odpowiedzialnym podchodzeniu do konsumenta i swojego biznesu.

Warto pamiętać, że każdy zapis na opakowaniu powinien być weryfikowany pod kątem zgodności z właściwymi przepisami m.in. Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 10 lipca 2007 r. w sprawie znakowania środków spożywczych. Kwestię tę reguluje także Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1169/2011 z 25 października 2011 r. w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności.

Producenci a czysta etykieta

Pojęcie „czystej etykiety” funkcjonuje w przemyśle spożywczym od kilku lat. Stanowi niekwestionowaną wizytówkę producenta. Oznacza to, że producent liczy się z wymaganiami konsumentów zniechęconych żywnością wysokoprzetworzoną i oczekujących prawdziwej, nie tylko reklamowanej, naturalności produktów. Dlatego też nie jest dziwne, że wiodący producenci żywności podjęli wyzwanie i na naszych półkach coraz częściej pojawiają się „odchudzone” z dodatków produkty.

Wśród producentów, którzy w praktyce stosują „clean label” są m.in. firmy z polskim kapitałem tj.

  • Bakoma (prosty skład: jogurt, owoce, cukier trzcinowy),
  • Bieluch (SM),
  • Czarnków (OSM) m.in. deser Zuzia,
  • Jana (ŚSM),
  • Maluta Nowy Dwór Gdański (OSM) z najnowszym produktem, którym jest jogurt śmietankowy 220 g (tylko 3 składniki). Maluta jest przykładem firmy o wieloletnim doświadczeniu i determinacji we wprowadzaniu na rynek produktów z czystą etykietą,
  • Grupa Mlekovita,
  • Mlekpol (SM),
  • Mońki (MSM),
  • Spomlek (SM).

W sposób godny uwagi kwestie dodatków do serów podpuszczkowych twardych scharakteryzowała Ewa Polińska z mleczarni Mońki (MSM): – W przypadku produktów mleczarskich im krótsza lista składników tym lepiej. Najważniejsze jest oczywiście mleko, kultury bakterii mlekowych, podpuszczka oraz sól. To one powinny znajdować się na początku listy składników. Niedopuszczalne są natomiast soja, kolagen oraz azotan potasu. Czytając etykietę nie zniechęcajmy się pobieżnie dostrzeżonymi nieznanymi nazwami. Przykładem może być barwnik annato (E 160 B), którego pochodzenie jest naturalne, a wytwarzany jest z nasion tropikalnego drzewa południowoamerykańskiego. Podobnie rzecz się ma w przypadku chlorku wapnia, którego nie należy się obawiać. Jego dodatek sprawia między innymi, że ser jest bogatszy w wapń i fosfor – dodaje Ewa Polińska z Mońki (MSM). Spośród firm z zagranicznym kapitałem, które stosują praktycznie „clean label” należy wymienić Danone (Danonki bez syropu glukozowo-fruktozowego, bez barwników, bez sztucznych aromatów, bez konserwantów), Hochland Polska (Almette, sery żółte 100% naturalnych składników, sery topione bez konserwantów) czy Zott Polska (marka Jogobella bez konserwantów).

Przyszłość idei

Z roku na rok rośnie nasza świadomość w zakresie kupowanej żywności. Oczywiście żądanie konsumentów, co do oferowania produktów pod tzw. czystą etykietą nie spełni się z dnia na dzień, ale każdy krok w tym obszarze jest dobry. Coraz częściej oglądamy skład i pochodzenie produktów, które spożywamy. Świadomy konsument powinien wybierać zdrową i naturalną żywność, czytać etykiety i rozumieć, co tam jest napisane. Cała koncepcja czyszczenia produktów ze zbędnych dodatków powinna służyć uproszczeniu procesów technologicznych oraz zbliżeniu produktów do ich pierwotnych wzorców. W procesie tym nie chodzi o wyścig wymiany składników syntetycznych na naturalne i tworzenie nowych ładnie marketingowo brzmiących etykiet, ale o tworzenie faktycznie produktów korzystnych dla zdrowia. Produktów jak najmniej przetworzonych, z krótką listą surowcową o wysokich wartościach odżywczych.