Produkty regionalne: Niewykorzystane walory

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 4/2012 (53)

Produkty regionalne borykają się w Polsce z kilkoma poważnymi problemami: niską znajomością wśród konsumentów, wąskim asortymentem i dystrybucją, wysoką ceną jednostkową produktu i bardzo słabą promocją. W porównaniu do mlecznych produktów regionalnych w innych krajach wypadamy blado. Także pomimo zapewnień sieci handlowych produktów tych nie widać na półkach, albo leżą gdzieś na tyle nisko, że nikt ich nie zauważa.

Handlowcy coraz częściej szukają czegoś nowego do swojej oferty, ale brak działań promocyjnych dostawców nie pozwala zaoferować produktom regionalnym lepszego miejsca na półce. Rzadko który duży dostawca pamięta o tym segmencie. Niezbyt dobrze wygląda sytuacja na styku mały producent-sieci handlowe. Tacy dostawcy „produkują” niewielkie wolumeny, nie posiadają cenionego w dużym handlu potencjału wytwórczego i nie mają na koncie wielu sukcesów w umowach z największymi detalistami. Tymczasem śmiało wymienić można ponad 50 mleczarskich produktów regionalnych, które jednocześnie zostały wpisane na listę produktów tradycyjnych.

Wyświechtane pojęcie jakości

Jeśli przyjrzymy się polskiemu konsumentowi, to zauważymy pewien istotny szczegół: w Polsce nie mamy tradycji spożywania produktów regionalnych ani wyrobów rzemieślniczych tak popularnych w krajach zachodnioeuropejskich, a produkowanych lokalnie. Z drugiej jednak strony cenimy naturalność produktów i nie jest nam obojętne skąd pochodzą. Coraz większe zróżnicowanie polskich konsumentów ma kolosalne znaczenie dla oferty, jednakże można czasem odnieść wrażenie, że oferta nie nadąża za oczekiwaniami.

Niemal wszystkie firmy rywalizują o segment najtańszych serów, gdzie klienci szukają produktów oferowanych po najniższych cenach, a gdzie pojęcie jakości jest coraz bardziej wyświechtane. Tacy klienci wybierają najchętniej najtańszy ser gouda, albo edamski, a znajomość smaku i aromatu prawdziwego, dobrze dojrzałego sera jest niewielka. Dzieje się tak, gdyż czasy przed przemianami (do których tak często tęsknią konsumenci i dostawcy nabiału) przyzwyczaiły społeczeństwo do bylejakości, a producentów do produkcji z marnego surowca, mając marny park technologiczny. Choć po stronie surowca i techniki wszystko się zmieniło, to klient nie zmienił się tak rewolucyjnie. Dziś wciąż widać tego konsekwencje: rynek serów nie jest rynkiem produktów markowych i raczej nie zanosi się, aby szybko to się mogło zmienić (marki własne sieci szybko budują swoją pozycję). Warto jednak dodać, że wychodziliśmy z rzeczywistości, w której jeszcze 10 lat temu, cały rynek serów był rynkiem bezmarkowym.

Mało kto w Polsce i w branży mleczarskiej jest poważnie zainteresowany inwestowaniem w ofertę serów dla smakoszy lub produktów regionalnych. Organizacje czy firmy nie traktują tego segmentu poważnie. Na produktach regionalnych wciąż się nie zarabia jak na dużych kategoriach, więc po co tracić czas i pieniądze? Wszędobylskie narzekania w rodzaju „przecież nic się nie opłaca” wciąż charakteryzuje wiele firm średnich i małych.

Ser smażony jest zwięzły, jednolity i plastyczny. Masa serowa ma barwę od jasnokremowej do żółtej – w zależności od ilości masła użytego do produkcji sera smażonego. Ser powstawał analogicznie jak twaróg z tym, że po sfermentowaniu dodawano do niego sól, koper lub kminek i następnie suszono. Z czasem zmieniała się technologia produkcji: ser topiono, smażono i suszono. Proces produkcji udoskonalano wraz z przybyciem osadników z Niemiec i Holandii w XVIII wieku. Dziś ze szczególnym pietyzmem ser smażony wytwarza się w mleczarni Top-Tomyśl (OSM).

Grupa potencjalnych nabywców produktów regionalnych jest niejednolita. Oprócz osób dobrze sytuowanych oczekujących wyrobów wysokiej jakości i gotowych za to zapłacić są i tacy, których budżet domowy jest skromny, ale za to znają smak nabiału produkowanego domowymi metodami. Pierwsza grupa to osoby świadome, zasobne i wyrobione kulinarnie kupujące w marketach i delikatesach. Tu możemy wyłowić dodatkowo podgrupę osób młodych, które szukają produktu prostego, niezafałszowanego chemicznymi polepszaczami, bez PR-owej ściemy wielkich koncernów oferujących produkty za grosze i próbujących zrobić z nich gwiazdy rynku. Tacy ludzie z rezerwą podchodzą do wszędobylskiej (TV, facebook, outdoor) reklamy wielkich firm, które w każdej przerwie reklamowej wbijają do głowy gładki przekaz reklamowy.

Druga grupa to osoby znające prawdziwy smak produktów mleczarskich, które z łatwością wychwytują w smaku skutek zmiany technologii. Takie osoby znajdują dla siebie coraz mniej produktów na rynku i czują się zapomniane przez dostawców.

Strona 1 z 5