ABC serów: Sery polskie typu szwajcarskiego: Szwajcarska Specjalność

Joanna Górska
Forum Mleczarskie Praktyka 2/2011 (05)

Nie odkryjemy tu żadnej tajemnicy, gdy stwierdzimy, że ser towarzyszy nam od zarania dziejów. Na świecie istnieje wiele gatunków serów i klasyfikuje się je ze względu na gatunek mleka z którego powstają, zawartość tłuszczu, strukturę, twardość, konsystencję, technologię produkcji oraz okres dojrzewania. W zależności od zastosowanej technologii sery dzielimy na tzw. podpuszczkowe, czyli popularne sery żółte; kwasowe, czyli twarogi, kwasowo-podpuszczkowe oraz zwarowe.

W służbie szwajcarskiej

Przyjmuje się, że najbardziej popularną klasyfikacją serów żółtych jest ich podział według typów, czyli na tzw. typy szwajcarski, holenderski lub mieszany, czyli szwajcarsko-holenderski. Na rynku mamy do czynienia zarówno z oryginalnymi serami szwajcarskimi lub holenderskim, ale także z bardziej lub mniej udanymi ich polskimi odpowiednikami. Główną przyczyną tworzenia rodzimych odpowiedników jest konieczność zaspokojenia potrzeb rynku, wykorzystanie mocy i zasobów produkcyjnych, jak również, a może przede wszystkim cena produktu końcowego. Do produkcji używa się podobnych szczepów kultur bakteryjnych, utrzymuje zbliżone warunki dojrzewania. Z roku na rok zauważamy, że rodzime odpowiedniki są coraz bardziej bliskie ideałowi produktów oryginalnych bądź wykształcają swój indywidualny charakter przy zachowaniu podstawowych cech serów „matek”. Polskie odpowiedniki są doskonałą okazją do urozmaicenia diety u mniej zamożnego klienta, bez nadszarpnięcia kieszeni. Wybór serów spełniających zakładane parametry jest już całkiem spory i poszczególni producenci coraz lepiej dopracowują swoje receptury.

Czy klient wie co je...

Wydaje się jednak, że ciągle problemem w Polsce jest brak rzetelnej wiedzy ze strony konsumentów z czym mają do czynienia. Klienci nie do końca wiedzą, czego mogą się spodziewać pod hasłami „ementaler”, „ser typu ementalerskiego” lub „typu szwajcarskiego” i czym różnią się one od Goudy czy sera typu holenderskiego. Ciągle jeszcze brak ciekawej kampanii edukacyjnej lub informacyjnej wyjaśniającej te kwestie szerszemu ogółowi konsumentów. Producenci na swoich stronach nie zawsze stosują opisy bliżej charakteryzujące ich produkty. Jeżeli spojrzy się na opracowania oryginalnych producentów – sery są bardzo dobrze opisane, wiadomo czym się charakteryzują, z czym należy je podawać, do czego zastosować. Czasami kupujemy, bo nazwa wydaje się znajoma, cena dobra, przychodzimy do domu i... no właśnie... wydaje się, że ten ementaler to powinien być serem z dużymi dziurami, ale  często jest tak, że tych dziur nie ma albo są bardzo małe, albo widoczne są dziwne pęknięcia. Smak niby znajomy, ale czegoś tu brak. Brak znajomej orzechowej nuty, odrobiny słodyczy bądź owocowego posmaku. Na opakowaniach nie uświadczymy żadnych opisów cech charakterystycznych dla danego produktu. Nie wiemy do czego pasuje. To niewątpliwie niewykorzystany potencjał marketingowy.

Ser może rozczarowywać. Może być nudny, może być naiwny, może być też pretensjonalny. Jednak zawsze pozostanie serem – ukłonem mleka w stronę nieśmiertelności. Clifton Fadiman (amerykański pisarz i wydawca, krytyk literacki 1904-1999)


Strona 1 z 6