Produkty kozie: Tylko dla orłów

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 5/2011 (48)

Sery kozie to kategoria o dużym potencjale, ale zupełnie niedostrzegana przez drobny handel. To wymarzona sytuacja dla dużych sieci handlowych, które wszystkie mniejsze kategorie – po różnych obawach – ale w końcu przyjmują. Nie znaczy to jednak, że robią to chętnie.

Wstawienie produktu koziego na półki sieci to katorga, ale próba wstawienia go do sklepu osiedlowego graniczy już z cudem. Produkty kozie to wyroby szybkozbywalne tylko z nazwy i to wystarczy, by handlowcy bronili się przed nimi rękami i nogami. Key-accounci handlujący wyrobami kozimi są milej widziani tylko w tych sieciach, które mają profil delikatesowy, gdzie wiadomo że zakupy robią osoby zamożniejsze, ceniące to, co wyjątkowe.

Osoby ze skazą białkową skazane na spożywanie koziego nabiału z reguły nie są krezusami objadającymi się kozimi twarożkami ku hedonistycznej rozkoszy podniebienia. Dzięki nim jednak rzeczywistość nie wygląda dla handlowców w tak czarnych barwach i dlatego wszystkie sieci hiper- i supermarketów mają na półkach produkty kozie. Jest to jednak podyktowane postawą, „ja mam, inni mniejsi już nie” oraz „trzeba się jakoś wyróżniać”.

Produkty kozie walczą z wizerunkiem piątego koła u wozu, a ich dostawcy boleją, że z szerokiej oferty kozich smakołyków tylko pojedyncze sery podpuszczkowe, twarożki, sery pleśniowe, mleko, jogurty trafiają na półki. W czasach, kiedy sondy kosmiczne docierają na Marsa i w których to czasach przetwarza się mleko wielbłądów i lam, wyniki przekonywania niektórych kupców wyglądają mizernie. Tak to wygląda, zwłaszcza z perspektywy Paryża i stolic innych krajów, w których przetwory z mleka koziego to rynek o dużych tradycjach i gdzie dostawcy oceniają swój eksport. A oceniają nisko.

Osoby, które sięgają po produkty kozie można podzielić na trzy grupy.

Pierwszą stanowią osoby ze skazą białkową, uczulone na kilka białek obecnych w mleku krowim. Kategoria ta rośnie, bo rośnie liczba alergików ogółem.

Druga grupa to osoby, które snobują się, a które jedzą produkty kozie, bo nie jedzą ich inni i które w wysokiej cenie widzą prestiż przynależności do grupy wybranych. Grupa ta jest ceniona przez importerów i handlowców, ale dość nieliczna, choć ich liczba rośnie. Trzecią grupą klientów poszukujących kozich smakołyków są osoby kupujące nowości; otwarte na nowe doświadczenia smakowe. Są to konsumenci nieregularni, ale którzy w nabiale kozim widzą smaczne uzupełnienie swojej diety. Tych (jeszcze) jest najmniej.

Sklepy wielkopowierzchniowe zwłaszcza w dużych miastach, mają wyodrębnioną półkę na kozi nabiał. Zdecydowanie największym zainteresowaniem cieszą się tam twarożki pochodzenia koziego, znacznie rzadziej sery kozie w kawałkach lub plasterkach oraz sery pleśniowe. Można domniemywać, że całkowity wolumen sprzedaży w około 70% stanowią właśnie produkty świeże.

Produkty kozie – poza kilkoma wyjątkami – nie są specjalnością polskich zakładów mleczarskich; ze względu na trudną technologię, brak tradycji oraz problem z nieliczną wciąż grupą docelową. Właśnie dlatego nie znajdziemy ich w ofercie żadnej większej mleczarni. To, co odstrasza wielkich, poszukujących dużych okazji i dużych rynków zbytu, nie ogranicza mniejszych dostawców. Od lat potentatami produkcji są Mleczarnia Turek, Agro-Danmis oraz Wart-Milk (OSM).

Mleczarnia Turek specjalizuje się w serkach świeżych. Turek Kozi to najważniejsza marka produktów kozich (najwyższy wolumen sprzedażowy w ostatnich latach).

Strona 1 z 3