Produkty ekologiczne: Ekologia czy pieniądze?

Joanna Górska
Forum Mleczarskie Handel 4/2011 (47)

Szał na punkcie żywności ekologicznej z lekka opada w Europie, co oczywiście nie znaczy, że nikt nie jest już nią zainteresowany. Popyt po latach szybkich wzrostów po prostu stabilizuje się, a zwolenników spożywania czystych produktów wciąż bardziej przybywa niż ubywa. Tymczasem wielkie firmy mleczarskie, tj. Arla Foods lub FrieslandCampina zachęcają rolników do przechodzenia na ekologiczne metody produkcji mleka. Służyć to ma zwiększaniu produkcji i wychodzeniu ze stanu permanentnej nierównowagi rynku. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że w niektórych krajach (także w Polsce) kluczem do bycia na półce niekoniecznie są walory produktu, a rotacja, czyli pieniądze.

Kiedy przedstawiciele polskich zakładów mleczarskich stykają się z tematyką produktów ekologicznych, daje się odczuć lekkie zniecierpliwienie. Kiedy porównują środowisko naturalne w Polsce i w zachodniej Europie, ich sąsiedztwo wydaje się mieć naturalną przewagę nad zanieczyszczonym i wyjałowionym środowiskiem naturalnym zachodniej Europy. Może właśnie dlatego cała idea produkcji ekologicznej wydaje im się abstrakcyjna, żeby nie powiedzieć mocno PR-owska. Dla rekinów branży jest to wciąż niewielka i przez to mało atrakcyjna nisza. Nie dotykają jej, chcąc posiadane zasoby wykorzystać najbardziej optymalnie, a zatem przeznaczyć na mniej kosztochłonne kategorie nabiału. Prawdziwym problemem jest także dostępność dużych gospodarstw wyspecjalizowanych w ekologicznej produkcji mleka.

O ile większość mleczarni zdecydowała się porzucić archaiczne metody ręcznej produkcji, są przedsiębiorstwa, które z tej metody uczyniły dochodową działalność. W procesie technologicznym nie znajdziemy tu stosowania sztucznych dodatków ani tym bardziej konserwantów. Jest to produkcja tradycyjna, w której otrzymujemy artykuły nabiałowe zbliżone do tych, jakie znają nasi rodzice i dziadkowie. W połączeniu z wysokimi parametrami czystości mleka otrzymuje się wyroby nawet lepsze.

Liderem polskiego rynku produktów ekologicznych jest EkoŁukta, następnie Jasienica Rosielna (OSM). Obie firmy mogą pochwalić się stosowną certyfikacją. Jak przekonują przedstawiciele obu firm pozyskiwane przez nich mleko pochodzi od zwierząt karmionych w sposób naturalny i nie ma nic wspólnego z GMO.

O ile zakłady mleczarskie mają kłopot związany z uruchomieniem oddzielnej produkcji i pozyskaniem certyfikowanego surowca, o tyle handlowcy nie do końca wierzą w nową ideę w polskich warunkach. Problemem jest wygospodarowanie odpowiedniej półki i pogodzenie się z mniejszą rotacją.

Supermarket sieciowy to wszak nie sklep z żywnością ekologiczną. Rotacja jest tu krańcowo inna i mało kto w imię idei oddaje fragment półki na takie produkty. Producenci przekonują jednak, że sklep zyskuje coś, co go odróżnia od dziesiątków innych w tym samym mieście. Handlowcy zaangażowani zwykle w zwiększanie sprzedaży nie do końca chcą się godzić na takie eksperymenty. Dotyczy to zwłaszcza największych detalistów i placówek, które położone są w dzielnicach uznanych za słabiej rokujące. Takie podejście oznacza bardzo długie wysiłki i połowiczne efekty. Przetwórcom może to nawet odpowiadać, gdyż handel tradycyjny oferuje mały wolumen, ale dobrą marżę. Przy apetycie wielkich sieci, duży wolumen nie dawałby nawet części takiej marży. Do tego dochodziłby ból, związany z tym skąd wziąć surowiec, aby wywiązać się z kontraktu.

Ostatnim decydentem jest jednak konsument, z reguły dobrze wykształcony, świadomy własnych potrzeb oraz niechętny wielkoprzemysłowym metodom przetwórstwa. Jak przekonują producenci dostrzega on i wyczuwa różnice pomiędzy produktami masowymi a ekologicznymi.

Ciekawy produkt:

Twarogi wiejskie: tłusty, półtłusty i chudy wyróżniają się najwyższej jakości surowcem, niższą kwasowością zarówno użytego surowca jak i produktu końcowego (w porównaniu z normą obowiązującą w kraju) oraz ręczną produkcją. Rezultat to niepowtarzalny smak, zapach i konsystencja tradycyjnego, wiejskiego twarogu.

Producent: EkoŁukta


Strona 1 z 3