1. Aktualności
  2. Świat

Milkeffekt: Wracamy do normalności

Źródło: Forum Mleczarskie
Autor: Janusz Górski
© forum mleczarskie

O wpływie koronawirusa na produkcję, przedaż i handel detaliczny rozmawialiśmy z Martą Badochą, Przedstawicielką firmy Milkeffekt w Polsce

Jaki wpływ na Państwa działalność produkcyjną i handlową miał wybuch epidemii koronawirusa?

Jak większość producentów żywności zostaliśmy zaskoczeni. Tymczasem nasz profil produkcji oparty jest w znacznej mierze na pracy ręcznej. Aby nasz asortyment mógł być dalej wytwarzany, 60 pań, które na co dzień zawijają ręcznie serowe warkocze, musiało zostać w pełni zabezpieczonych. Dział produkcji wyglądał jak sala szpitalna, a pracownice jak chirurdzy przed przeprowadzeniem operacji. Można sobie wyobrazić, jak ciężko było ręcznie splatać warkocz serowy w takich warunkach i w takich strojach. Mimo to zakład pracował non-stop, a Zarząd firmy utrzymał zatrudnienie, ale wynikły inne kłopoty. Część pracowników mieszka bowiem po stronie polskiej, część po stronie czeskiej.

Tymczasem procedury wynikające z pojawienia się koronawirusa były skomplikowane i wymagały dużego zaangażowania oraz poświęcenia ze strony zarówno Kierownictwa jak i pracowników – zmiana produkcyjna trwała trzy godziny, każdy użyty kombinezon był wyrzucany i spalany. Dzięki temu jednak nie było żadnych wpadek technologicznych. Chylę czoła przed naszymi pracownikami produkcyjnymi, którzy byli w stanie pracować w tych ekstremalnych warunkach.

Czy sprzedawali Państwo wiele serów do sektora HoReCa? Czy dziś obserwują Państwo odbudowę zamówień? Czy jest to wolumen zbliżony do tego sprzed roku?

Byliśmy dotąd obecni w Makro i Selgrosie, skąd 45% naszej sprzedaży trafiało do kanału HoReCa. Staraliśmy się też nawiązać współpracę z dystrybutorami takimi jak Farutex, które bezpośrednio obsługują gastronomię. W 2019 r. prowadziliśmy bezpośrednie rozmowy z przedstawicielami sektora HoReCa. Szefowie kuchni zwrócili nam jednak uwagę, że choć nasz Ser Janosika jest jakościowo świetny i doskonale zachowuje się w kuchni, to nie ma on stałej wagi i powtarzalnego kształtu. A to jest konieczne, bo w gastronomii trzeba policzyć, ile waży danie i ile ma kosztować. Dlatego powstał pomysł zapewnienia stałej gramatury i kształtu dzięki wprowadzeniu włoskiej maszyny. Wybuch pandemii utrudnił to, jak i dalszą naszą aktywność w kanale HoReCa.

Po wybuchu epidemii konsumenci najpierw wykupili produkty o długim terminie przydatności do spożycia takie jak: mleko UHT, śmietany UHT oraz sery podpuszczkowe. Potem okazało się, że trzeba pracować zdalnie albo być w domu na „postojowym”, przez co sprzedaż żywności ogólnie spadła. Zakupy kwietniowe były już dokonywane z umiarem.

Nasze produkty nie odczuły dramatycznego spadku. Cała nasza sprzedaż detaliczna w handlu tradycyjnym i sieciach spadła o około 4,5%. Na szczęście teraz po odmrożeniu gospodarki klienci wrócili do zwyczajnych zakupów. Obecnie odbudowaliśmy sprzedaż, jesteśmy zadowoleni ze sprzedaży w maju – widzimy powrót do wolumenów sprzed pandemii. W kontekście kanału HoReCa myślę, że nie dojdzie do takiej sytuacji, w której jako społeczeństwo nie będziemy korzystali z usług  gastronomicznych, nawyki się nie zmieniły. Dlatego nasz projekt stworzenia powtarzalnego produktu powrócił. Maszyna została zmontowana i idziemy w kierunku rozwijania sprzedaży w kanale gastronomicznym.

 

Jak koncentracja handlu detalicznego i wypadanie kolejnych sieci handlowych z rynku wpływa Pani zdaniem na rozmaitość oferty nabiałowej na półkach sklepowych?

Koronawirus dał duże szanse handlowi tradycyjnemu. Zamknięcie galerii handlowych, ograniczenie wstępu do dużych placówek, lęk o zdrowie spowodowały, że klienci zwrócili swój wzrok na małe placówki osiedlowe i sieciowe w swoim sąsiedztwie, na sklepy Lewiatan, PSS itp. To tam klienci zaczęli robić zakupy. W reakcji placówki te zaczęły różnicować ofertę o np. produkty premium. Detal tradycyjny przejął w ten sposób część klientów sieci zagranicznych. Trzeba to też przyznać, że detal tradycyjny był, jest i będzie, a w sytuacji pojawienia się koronawirusa okazał się elastyczny i zareagował szybko na potrzeby konsumenta.

Moim zdaniem na pandemii koronawirusa najwięcej straciły sieci międzynarodowe. Tu dzieje się dużo: zmiana Tesco na Netto, ogłoszono plan zamknięcia dwóch lokalizacji Auchan. Dużym zaskoczeniem może być zmieniający się profil sklepów Żabka. Placówki te stają się sklepami wielobranżowymi. Warunkiem działania nowych Żabek staje się lada chłodnicza na nabiał i pakowaną wędlinę. Biedronka z kolei drobnymi krokami wprowadza stoisko tradycyjne. Wynika to tego, że konsumenci niekiedy nie potrzebują całego opakowania i trzeba im umożliwić większy wybór. To samo dzieje się w Dino. Wszędzie też wprowadza się produkty premium. Detal tradycyjny to widzi, szybko reaguje, dlatego klient do niego wraca i powtarza zakupy. W ten sposób detal tradycyjny zatrzymuje klienta.

 

Czy nie obawia się Pani, że gospodarcze skutki koronawirusa uderzą w handel nabiałem?

Dzięki solidnej pracy jaką wykonały media w tym Forum Mleczarskie, widzimy wzrost świadomości w kontekście tego, jakie walory odżywcze ma nabiał, dlaczego należy wprowadzać go do menu, aby pozostać zdrowym. Dzięki temu handel zamawia, a wyedukowani klienci kupują. Z kimkolwiek rozmawiam, słyszę, że klienci wolą kupić mniej, ale wolą produkty dobrej jakości. Jaskrawie widać to w przypadku sukcesu produktów bio, które choć drogie, to są przedmiotem zakupu. Społeczeństwo woli spożywać produkty zdrowe zamiast tanich, o niepewnym pochodzeniu i składzie. Na razie nie ma wyraźnego przełożenia koronawirusa na sprzedaż detaliczną nabiału.

Polacy nauczyli się rozważnie wydawać pieniądze i umieją to robić. Są lepiej wyedukowani, a i sieci handlowe uczą klienta, co jest dobre, w sklepach powstają całe sektory poświęcone zdrowej żywności i produktom ekologicznym.

 

Jakie produkty Milkeffekt najlepiej obroniły się podczas epidemii i jakie są Państwa przewidywania co do rozwoju handlu nabiałem w tym roku w kontekście wszystkich wyjątkowych wydarzeń (koronawirus, spadająca liczba wyjazdów za granicę, wypoczynek społeczeństwa głównie w Polsce itd.)?

Nasza firma przeszła chrzest bojowy, ponieważ była prekursorem w grupie przekąsek tj. korbaciki (warkoczyki) wędzone. W międzyczasie Polacy jeździli do Czech i na Słowację i tam poznali te produkty, zanim pojawiły się w Polsce. Zrobiliśmy dużo w zakresie promocji do handlu, bardzo pomocna była w tym względzie nasza współpraca z Forum Mleczarskim. Dzięki Waszemu medium charakterystyka i walory naszych produktów stały się szerzej znane decydentom w handlu. Owocna współpraca miała miejsce ze znanymi Szefami Kuchni. Pomogła nam rozwijająca się moda na deski serowe. W efekcie, mimo koronawirusa, nasze warkoczyki serowe obroniły się, a ich sprzedaż nie uległa zmianie. Spadła natomiast sprzedaż sera Janosika, ale spadek bardziej był wynikiem specyficznej sprzedaży w ubiegłym roku.

Wydaje mi się, że wracamy do normalności. Nie ukrywam, że mamy dużą konkurencję i ona dopinguje nas do tworzenia nowych produktów. W czasie, gdy coraz więcej mleczarni próbuje wypuszczać produkty typu oscypek, to my wprowadziliśmy parzenicę. Produkt ten łatwo się otwiera i zamyka, idealnie grilluje, można z niego zrobić szaszłyki. Myślimy też nad przekąskami typu bio. Konsumenci poszukują takich wyrobów organicznych bardzo wyraźnie.

Chcę też wrócić uwagę na inną sprawę. Jako producenci i handlowcy musimy myśleć o budowaniu oferty dla tych konsumentów, którzy chcą – w związku ze zmianami klimatu – zmienić sposób żywienia na wegański. Młodzi ludzie coraz częściej eksperymentują w kuchni i odrzucają mięso. Potrafią całkiem zmienić jadłospis, do którego przywykli. Ciągle szukają czegoś nowego, są chłonni na nowości i mają inny smak. Musimy być tego świadomi.

Ostatnie wiadomości o firmie