Hochland Polska: GMO: Produkty jutra, problemy dziś

Janusz Górski
Forum Mleczarskie Handel 3/2017 (82)


Rozmowa z Peterem Knauerem,
Dyrektorem Generalnym w Hochland Polska

Firma Hochland Polska nauczyła nas, że wdraża wiele innowacyjnych rozwiązań. Wśród nowych wdrożeń rynkowych pojawiają się jednak produkty znakowane jako „bez GMO” i „z mlekaod krów żywionych paszami bez GMO”. Jakie są Państwa doświadczenia w tym aspekcie w kontekście różnych rynków, na których firma działa?

Na innych rynkach, chociażby na rynku niemieckim, konsumenci, a jeszcze bardziej nawet klienci, są żywo zainteresowani kwestiami produkcji mleka przy użyciu pasz niezawierających GMO. Czyli tam jest zrozumienie, co to jest i co taka deklaracja naprawdę oznacza – jest jasno określony standard. W Polsce pionierem takich działań i deklaracji na swoich wyrobach była Piątnica (OSM). Dla Hochland Polska był to proces przygotowania programu i dokumentacji, przekonanie do tego pomysłu naszych dostawców, szkolenia. Najważniejsze jednak jest to, że od 1 kwietnia tego roku kupujemy tylko mleko od gospodarstw, gdzie krowy są karmione wyłącznie paszami wolnymi od GMO. Jest to wynik wielomiesięcznej partnerskiej współpracy z naszymi rolnikami i wspólnego rozwiązywania łączących się z tym problemów, jak np. dostępność pasz bez GMO. Hochland Polska ma ponad 650 dostawców mleka – więc było to rzeczywiście ambitne przedsięwzięcie. Ale to tylko pierwszy krok. Deklarowanie pewnego standardu naszym zdaniem wymaga również odpowiedniej certyfikacji i kontroli przez audyty lub inne metody – inaczej deklaracja pozostaje fikcją. Będziemy więc, jako firma przechodzić odpowiednią, niezależną certyfikację i związane z tym regularne audyty, aby uzyskać status producenta nieużywającego technik genetycznych.

Co trzeba zrobić, aby korzystać z surowców wytworzonych bez GMO i z mleka od krów żywionych paszami bez GMO w Polsce? Jaka jest skala użycia takich surowców w mleczarstwie w Polsce?

Podejmując decyzję o produkcji z mleka bez organizmów modyfikowanych genetycznie zdecydowaliśmy się na wykonanie ogromnej pracy, nie tylko w zakładzie w Węgrowie, ale także w gospodarstwach naszych dostawców. Zmianie ulega przede wszystkim sposób karmienia zwierząt, nadzór nad tym procesem i prowadzenie dokumentacji. Krótko mówiąc zwierzęta muszą być żywione paszami, które nie tylko nie zawierają organizmów modyfikowanych genetycznie, ale też nigdzie się z nimi nie zetknęły w łańcuchu dostaw, co oznacza konsekwentną segregację np. środków transportu lub opakowań. Pasz, stuprocentowo czystych od GMO, wciąż jest za mało w Polsce i są one drogie. Dotyczy to zwłaszcza pasz sojowych.

Jakie są korzyści dla konsumenta i jak zmienia się cena nowego produktu, w porównaniu do wyrobów wytwarzanych wcześniej?

Na temat korzyści konsumpcji mleka od krów karmionych paszami bez GMO powinni wypowiadać się raczej naukowcy z dziedziny żywienia. My, jako producenci wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom klientów i konsumentów.

Koszt przejścia na pasze bez GMO jest spory u rolnika, ale powstają też dodatkowe koszty u producentów – koszty segregacji logistycznej, koszty komunikacji lub koszty certyfikacji. A przełożyć te koszty na konsumenta nie jest łatwo.

Tak to już jest: wszyscy chcą przykładowo sok „bio”, ale więcej zapłacić za niego nikt nie chce…

Na przestrzeni lat, nie tylko ostatnich, widoczne są zmieniające się przepisy prawne, standardy jakościowe, wymagania klientów, ale także oczekiwania i preferencje konsumentów. Znaczenie zyskały sieci handlowe, które wprowadzają własne standardy i certyfikaty jakościowe. Zaostrza się również konkurencja. Firmy mleczarskie, zarówno polskie, jak i zagraniczne wprowadzają nowe, coraz lepsze produkty. Aby nadążyć za tymi zmianami i sprostać rosnącej konkurencji, musimy cały czas intensywnie pracować, śledzić nowości i trendy w każdej wspomnianej dziedzinie.

Jak Pan ocenia sposób i spójność komunikacji mleczarni z handlem i konsumentem w zakresie GMO? Czy nie uważa Pan, że firmy mleczarskie zrobiły za mało, aby zbudować jakiekolwiek działania edukacyjne?

Według nas jest trochę chaosu z prawnego punktu widzenia, a finalnie u konsumenta mętlik w głowie. W ostatnich tygodniach zasililiśmy szeregi członków Polskiej Izby Mleka, prowadzimy także rozmowy z innymi podmiotami o harmonizacji podejścia do tego tematu, samej definicji, wizualizacji. To bardzo ważne, aby budować świadomość znaczenia takich produktów. Trwają prace legislacyjne, pojawił się także pierwszy projekt „Ustawy o oznakowaniu produktów wytworzonych bez wykorzystania organizmów genetycznie zmodyfikowanych…”, ale w międzyczasie pojawiają się na rynku najrozmaitsze oznakowania i deklaracje. Patrzę na to z niepokojem, wprowadzany w ten sposób chaos deprecjonuje cały temat. Ta kwestia jest znakomitym zadaniem dla organizacji branżowych, których celem powinno być szybkie ustalenie wspólnych standardów i korzystanie ze wspólnego sposobu oznakowania.

Dziękuję za rozmowę.
Janusz Górski

Zobacz także